niedziela, 1 września 2013

rozdział VIII

Zalany potem Louis zerwał się z łóżka, tym samym wyrywając się z koszmaru, śniącego mu się przez najbliższe kilka nocy. Tym koszmarem był jego ojciec. A raczej zupełnie obcy mu mężczyzna, który jest nim tylko i wyłącznie na papierach. Tomlinson nie miał pojęcia, dlaczego wszystko potoczyło się zupełnie inaczej niż miało. Nie miał pojęcia, dlaczego Troy Tomlinson- najbardziej znany i najwybitniejszy lekarz kardiolog w Doncaster- z własnej woli stał się nagle nikim, w oczach wszystkich. Szatyn uważał za niesprawiedliwe to, że zrujnował życie piątki swoich dzieci, że stał się mordercą. Lecz nie to było najgorsze. Najgorsza była ta cholerna pustka, ta nieświadomość tego, czy jego matka była jedyną osobą którą zabił. W jego myślach ciągle pojawiały się smutne oczy Harry'ego, pokazującego mu tatuaż i przy okazji odsłaniającego nieco swej skóry na której widniały ślady samiokaleczania. Louis najzwyczajniej w świecie sie bał. Bał się tego, że jeśli jego podejrzenia okażą się prawdą, ten fakt wszystko popsuje. Że Harry będzie brał go za takiego samego jak jego ojciec. Że ten fakt wszystko popsuje... Że skończy się coś, co jeszcze nawet się nie zaczęło. Loczek był dla niego zbyt ważny bo go stracił, jednak jego życie było zbyt kruche i wszystko było w nim możliwe. A przykład to, że znów posypie się ono jak domek z kart, na których wymalowane są jego uczucia do młodszego chłopaka. Wolno wypuścił powietrze ocierając czoło dłonią i otworzył oczy. Znów był w pokoju Stylesa pochrapującego słodko przy jego ramieniu z nikłym uśmieszkiem na ustach. Jego niesforne loki przykrywały znaczną część jego twarzy, a poranne światło przedzierające się przez żaluzję okna oświetlało twarz, nadając jej jeszcze większego uroku.
Podniósł się na łokciach do pozycji siedzącej najciszej jak tylko umiał, uważając na to, aby nie obudzić młodszego. Jego rana na policzku piekła go niemiłosiernie, jednak świadomość, że Harry strasznie sie nią przejął sprawiała, że chłopak już po chwili o niej zapomniał. Ubrał kapcie Zayna, które ten wcześniej mu pożyczył i powoli zszedł na dół, grzebiąc w swoim telefonie. Miał wielkie szczęście, że Malik wyznawał zasadę "Dobry człowiek to taki, który nie ma hasła do Wi-Fi". Słysząc, że ktoś chodzi po dolnym piętrze domu, chłopak spojrzał na godzinę wyświetloną w prawym górnym roku swego iPhone'a. 11:23. Tomlinson nigdy nie był rannym ptaszkiem, więc to, że nie był ostatnią osobą która podniosła się z łóżka nieco go zdziwiła. Fakt, iż Styles jeszcze spał, nie można było nazwać jednak lenistwem, patrząc na to, kilka dni temu, kiedy Louis był jeszcze jednym z mieszkańców tej posiadłości, to właśnie on zawsze budził się pierwszy. Do tego poszli spać o późnej porze, a chłopak był na tyle zmęczony, że gdy Tommo wyszedł z łazienki, ten usnął. Dla Szatyna był to plus, zważając na to, że nie musiał mu się tłumaczyć dlaczego brał prysznic (a raczej ochlapał się wodą i przez resztę czasu próbował bezskutecznie nadać swojej twarzy nieco mniej trupiego odcieniu). Każde wytłumaczenie było dobre aby usprawiedliwić Loczka. Wchodząc do kuchni i nieodrywając wzroku od ekranu telefonu rzucił krótkie "dzień dobry" Niallowi oraz Liamowi rozmawiającym o czymś z przejęciem. Wystukał na klawiaturze hasło "nieudana operacja Troy'a Tomlinsona" i z szybko bijącym sercem zaczął szukać jakichś istotnych informacji o śmierci niejakiego Luke'a, których ku jego zdziwieniu nie było nawet w najdokładniejszym życiorysie, jakim kiedykolwiek czytał Louis. -Niall, mogę cie o coś zapytać? -zwrócił się do Blondyna. -Wal śmiało, stary. Uśmiech rozjaśnił jego twarz, a oczy które chwile wcześniej jak pojebane lustrowały całą jadalnie od czasu do czasu zatrzymując sie na swoim rozmówcy -Liamie- zwrócone teraz były w jego stronę. -To dość nietypowe pytanie...-przerwał na chwilę, przygryzając wargę i myśląc nad tym, jak je sformułować. Irlandczyk posłał mu zachęcające spojrzenie i w napięciu zaczął kręcić się na swym miejscu, jakby podekscytowany tym, że jest komuś do czegoś potrzebny. -Ale jaki lekarz operował Luke'a? Horan nieco się spiął, nie wiedząc jak wiele może mu powiedzieć. -Nie wiem, Louis. Harry nigdy nie chciał z nami o tym rozmawiać. Sądzę, że on sam nawet tego nie wie. Podobno podczas tej operacji w szpitalu było straszne zamieszanie, i pomimo tego, że były pewne podejrzenia, nigdy do końca nie ustalono kim był ten człowiek. -Chłopak wzruszył ramionami. Jego słowa wyjaśniały więc, dlaczego na dokumencie dotyczącym operacji nie widniało nazwisko lekarza. Cała ta sytuacja zdawała się być Louisowi naprawdę chora. -Myślę też, że Harry gdyby wiedział powiedziałby ci o tym, ale proszę cię, nie pytaj go o to. Oczywistym było, że Tomlinson nie miał najmniejszego zamiaru tego robić, jednak ciekawość zżerała go od środka i nie mógł powstrzymać się przed zadaniem jednego, dręczącego go pytania... -Dlaczego? -To by było dla niego zbyt bolesne, Lou. -Co mianowicie? -Data. -Co z nią nie tak? -Luke umarł w urodziny Harry'ego. Szatyn myślał, że się przesłyszał. Spojrzał ze zdumieniem na Horana, kiwającego głową w potwierdzeniu swoich słów. -Czy mógłbyś...Mógłbyś powiedzieć mi, na jakim cmentarzu leży? -wydusił ledwo. W głębi serca cholernie dziękował Bogu, że Niall nie należał do osób, które muszą wiedzieć wszystko o wszystkim i i tak im mało. -Kojarzysz ulicę, na której niedawno wybudowali taki wieeeelki sklep ogrodniczy...?- zaczął gestykulować ogromność swego słowa. Nie miał jednak szansy dokończyć swej wypowiedzi, ponieważ drzwi do jadalni otworzyły się i w progu pojawił się Zayn z Lottie. -Wiesz, kochanie- zwrócił się Mulat do swego chłopaka- Sądzę, że Louis nie wie gdzie jest ten sklep, mieszka tu zaledwie kilka tygodni. Zrobił wielki obrót na pięcie i odwrócił się w stronę Louisa. -A po co ci ogrodniczy?- jego głos ze strasznie słodkiego momentalnie przeobraził się w strasznie wkurwiający.- Chcesz kupić łopatę, żeby wykopać dół na pochowanie Nick'a, jak jeszcze raz zbliży się do Harry'ego? Oh, to słodkie z Twojej strony. Lottie parsknęła śmiechem, a jej chłopak uderzył się z otwartej ręki w czoło. -Louis nie szuka ogrodniczego, tłumaczę mu drogę do cmentarza.- powiedział Niall z uśmiechem Czy ten chłopak naprawdę nie widział, jak go pogrążał..? ~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Mina taksówkarza, kiedy Louis z ponurą miną oświadczył mu, że ''wybiera się na cmentarz koło ogrodniczego'' była gorzej jak dziwna. Nie wiedząc czemu, chłopak miał ochotę wybrać się na niego jeszcze tego samego dnia. Dziwne wydawało mu się to, że jedzie na cmentarz kogoś, kogo nie znał. Prawdopodobny był jednak fakt, że umarł on z winy jego ojca. Miał mieszane uczucia. Zapalił znicz i usiadł na ławeczce obok grodu, szepcąc cicho modlitwę. - Cześć, Louis. - Usłyszał głos za swymi plecami. Bardzo znany mu głos. Tyle, że nie był to głos Harry'ego. Ten miał niższe brzmienie i nie był delikatny w najmniejszym stopniu. -Kurwa- zaklął pod nosem i obrócił głowę w kierunku, w którym stał nie kto inny jak jego ojciec.
-Co ty tu robisz? -Jego głos zdawał się być jeszcze bardziej zdenerwowany niż on sam w rzeczywistości, a jego blade dłonie zacisnęły się w pięści drżąc.
- Stoję, patrzę, jestem.- odparł z ironicznym uśmieszkiem.
- Bardziej mam na myśli powód dla którego tutaj jesteś- wiedział, że nie załatwi niczego po złości. Był świadom tego że bycie najzwyczajniej w świecie irytującym z zupełności wystarczy. Przebywanie z Malikiem jednak w pewien sposób również wyszło mu na dobre. -Oh, zapewne wypuścili cię z pierdla bo tam również mieli cię dość.
   Louis był wstrząśnięty. Bał się. Nie jego, tylko jego zamiarów. Bał się tego, że jest tu z jakiegoś powodu, że był zdolny do skrzywdzenia kolejnej osoby. I bał się że będzie to Harry.
   Jego ojciec podszedł bliżej niego patrząc mu w oczy. Szatyn szczerze mówiąc nie miał pojęcia jak po tym wszystkim mężczyzna miał czelność to zrobić.
-Odpuść sobie takie teksty - rzucił. Jego oddech mroził krew w żyłach, zupełnie jak ostatnim razem kiedy go widział. -Nigdy nie byłeś zbyt inteligentny, ale powiedz, naprawdę myślałeś że nie zobaczysz mnie przez kolejne piętnaście lat, na które zostałem skazany? -zmarszczył brwi i przybrał rozbawiony wyraz twarzy.
 -Jestem wysoko cenionym lekarzem, Louis. Najlepszym w mieście, można dodać. Świat potrzebuje ludzi takich jak ja. -uderzył się pięścią w pierś unosząc dumnie brodą do góry.
-Nie sądzę żebym potrzebował większej ilości skurwysynów w moim otoczeniu, a prawo do wykonywania zawodu mimo wszystko powinieneś stracić. -Szatyn nadal się bał. Odległość między nimi wynosiła naprawdę niewiele, co jeszcze bardziej rażąco działało na Louisa.
   Jego rozmówca prychnął. Był kompletnie niewzruszony tymi słowami.
-Odbiegając od tematu...co byś zrobił, gdybym w tym momencie wyjął z kieszeni pistolet, hmm? -zwrócił wzrok ku swemu synowi. Nie zaskoczyło go pytanie, wiedział jaki potrafił być.
-Wyjąłbym ci go z dłoni i wsadził w dupę. - przekrzywił głowę w lewą stronę, uniósł brwi, a na jego ustach zagościł uśmiech, nadający mu wygląd niedorozwiniętego dziecka.
-Odpowiedziałbym, że prędzej ja tobie, ale od tego typu czynności masz raczej kogo innego.
-O czym Ty mówisz?
-O Harry'm, Louis.- Wzmianka o Loczku zupełnie zbiła go z tropu. Po plecach przeszły mu dreszcze.
-Nie waż się do niego zbliżyć.- wysyczał przez zęby.
   Nie miał pojęcia, skąd jego ojciec wiedział o Stylesie. Było jednak logiczne, że z więzienia wypuścili go niedługo po zamknięciu go w nim. W przeciwnym razie nie zdołałby odnaleźć go, ani tym bardziej dowiedzieć się czegoś o jego życiu. Miał na to cholernie mało czasu. Świadomość tego przerażała go. Zachowywał się jak rasowy morderca. Lecz jeśli przyjąć by taką perspektywę, Louis byłby jego ofiarą.
-Oh, czyli jednak moje podejrzenia okazują się prawdziwe.- Szatyn milczał. Sam nie był do końca pewny, czy czuje coś do Harry'ego. Oczywiste jest, że miał z sobie to coś, co w oczach Louisa czyniło go wyjątkowym, jednak powiedzenie o tym swojemu ojcu byłoby co najmniej śmieszne. -Wstydzę się tego, że nosisz moje nazwisko.
   Czy Tommo powinien w tym momencie się przejąć? Powinien, jednakże rozmyślanie o Harry'm odbiegło go od tematu, tak, że w tym momencie mógł tylko rozmyślać o tym, co w tym momencie robi chłopak.
-Mhm, świetnie. Jeszcze coś? Przyszedłeś tutaj i zajmujesz mój cenny czas tylko po to aby oznajmić mi coś co kompletnie mnie nie obchodzi..?
   Nie czekając na odpowiedź odwrócił się w stronę grobu, przeżegnał oraz nie odwracając się więcej przekroczył próg wyjścia, umieszczonego w kamiennym ogrodzeniu otaczającego cmentarz. Szczelnie zapiął swój brązowy płaszcz, wkładając swe zmarznięte ręce do kieszeni. Palcami wyczuł swojego iPhone'a. Chwilę myśląc nad swoimi czynami wybrał numer Loczka, myśląc nad tekstem wiadomości. Chciał napisać mu coś, dzięki czemu na jego ustach pojawi się uśmiech, a w policzkach ukażą dołeczki, które tak bardzo uwielbiał Szatyn, jednak rozum podpowiadał mu, że najrozsądniejszą rzeczą, jaką mógł w tym momencie zrobić, to odsunąć od siebie Loczka, tak bardzo, jak tylko jego serce mu na to pozwalało. Chowając telefon z powrotem, wezwał taksówkę i tupiąc nogami z zimna czekał na jej przyjazd. Minęło dobre dziesięć minut, które chłopak spędził na rozmyślaniu.Cholernie męczyło go pytanie, na które jego ojciec mu nie odpowiedział. Mógł po prostu go śledzić, jak prawdopodobnie było, jednak istniała również taka opcja, iż ich spotkanie było czystym przypadkiem, a ten przyszedł na grób osoby która prawdopodobnie przez niego umarła.
   Od jakiegoś czasu Tomlinson cholernie wierzył w przypadki. Przypadkiem przecież było to, że poznał Harry'ego.
   Ledwo zdążył oprzeć głowę o wilgotną i zimną ścianę apteki, przy której miał się spotkać z taksówkarzem, gdy wibracje przeszły jego ciało a do uszu dotarł dźwięk SMS'a.

From: Wróżka Elwira .
Message: Przypadek, czy przeznaczenie?
Moje karty mówią, że Twoje życie niebawem obróci się do góry nogami, z powodu bardzo ważnej dla Ciebie osoby. 

Chcesz wiedzieć więcej?
Ślij SMS o treści: ELWIRA na numer 7364!


- Ja pierdolę...- szepnął po przeczytaniu.
   To wszystko było jak jeden wielki żart...
-------------------------------------- Rozdział dupny, jak zwykle przepraszam za wszystkie błędy. Nie wiem kiedy następny, nie mam za bardzo weny a nie chcę wam wciskać byle gunwa :D jak coś piszcie na mojego tt: @luvvmylarry. Można też na aska (@ruszofapanteraxd) jednak zdecydowanie wole kontakt na tt C;