piątek, 18 lipca 2014

Wielki Powrót :)

Cześć wszystkim!
Tak, wiem, jestem straszna, nie odzywałam się przez tyle czasu, blah, blah, blah.
Ale potrzebowałam czasu, żeby zrozumieć że pisanie jest czymś co absolutnie uwielbiam, i wow- dziwne, ale zrozumiałam to dopiero po roku, siedząc i czytając wasze komentarze...
Na prawdę bardzo przepraszam, że Was tak zostawiłam, ale teraz wracam (mam nadzieję) lepsza i z nowymi pomysłami.
Mam gotową fabułę na nowego bloga, decyzja teraz należy do was:
Skończyć to, czy pisać inne ff? :)

Pozdrawiam, ilysm :*

niedziela, 1 września 2013

rozdział VIII

Zalany potem Louis zerwał się z łóżka, tym samym wyrywając się z koszmaru, śniącego mu się przez najbliższe kilka nocy. Tym koszmarem był jego ojciec. A raczej zupełnie obcy mu mężczyzna, który jest nim tylko i wyłącznie na papierach. Tomlinson nie miał pojęcia, dlaczego wszystko potoczyło się zupełnie inaczej niż miało. Nie miał pojęcia, dlaczego Troy Tomlinson- najbardziej znany i najwybitniejszy lekarz kardiolog w Doncaster- z własnej woli stał się nagle nikim, w oczach wszystkich. Szatyn uważał za niesprawiedliwe to, że zrujnował życie piątki swoich dzieci, że stał się mordercą. Lecz nie to było najgorsze. Najgorsza była ta cholerna pustka, ta nieświadomość tego, czy jego matka była jedyną osobą którą zabił. W jego myślach ciągle pojawiały się smutne oczy Harry'ego, pokazującego mu tatuaż i przy okazji odsłaniającego nieco swej skóry na której widniały ślady samiokaleczania. Louis najzwyczajniej w świecie sie bał. Bał się tego, że jeśli jego podejrzenia okażą się prawdą, ten fakt wszystko popsuje. Że Harry będzie brał go za takiego samego jak jego ojciec. Że ten fakt wszystko popsuje... Że skończy się coś, co jeszcze nawet się nie zaczęło. Loczek był dla niego zbyt ważny bo go stracił, jednak jego życie było zbyt kruche i wszystko było w nim możliwe. A przykład to, że znów posypie się ono jak domek z kart, na których wymalowane są jego uczucia do młodszego chłopaka. Wolno wypuścił powietrze ocierając czoło dłonią i otworzył oczy. Znów był w pokoju Stylesa pochrapującego słodko przy jego ramieniu z nikłym uśmieszkiem na ustach. Jego niesforne loki przykrywały znaczną część jego twarzy, a poranne światło przedzierające się przez żaluzję okna oświetlało twarz, nadając jej jeszcze większego uroku.
Podniósł się na łokciach do pozycji siedzącej najciszej jak tylko umiał, uważając na to, aby nie obudzić młodszego. Jego rana na policzku piekła go niemiłosiernie, jednak świadomość, że Harry strasznie sie nią przejął sprawiała, że chłopak już po chwili o niej zapomniał. Ubrał kapcie Zayna, które ten wcześniej mu pożyczył i powoli zszedł na dół, grzebiąc w swoim telefonie. Miał wielkie szczęście, że Malik wyznawał zasadę "Dobry człowiek to taki, który nie ma hasła do Wi-Fi". Słysząc, że ktoś chodzi po dolnym piętrze domu, chłopak spojrzał na godzinę wyświetloną w prawym górnym roku swego iPhone'a. 11:23. Tomlinson nigdy nie był rannym ptaszkiem, więc to, że nie był ostatnią osobą która podniosła się z łóżka nieco go zdziwiła. Fakt, iż Styles jeszcze spał, nie można było nazwać jednak lenistwem, patrząc na to, kilka dni temu, kiedy Louis był jeszcze jednym z mieszkańców tej posiadłości, to właśnie on zawsze budził się pierwszy. Do tego poszli spać o późnej porze, a chłopak był na tyle zmęczony, że gdy Tommo wyszedł z łazienki, ten usnął. Dla Szatyna był to plus, zważając na to, że nie musiał mu się tłumaczyć dlaczego brał prysznic (a raczej ochlapał się wodą i przez resztę czasu próbował bezskutecznie nadać swojej twarzy nieco mniej trupiego odcieniu). Każde wytłumaczenie było dobre aby usprawiedliwić Loczka. Wchodząc do kuchni i nieodrywając wzroku od ekranu telefonu rzucił krótkie "dzień dobry" Niallowi oraz Liamowi rozmawiającym o czymś z przejęciem. Wystukał na klawiaturze hasło "nieudana operacja Troy'a Tomlinsona" i z szybko bijącym sercem zaczął szukać jakichś istotnych informacji o śmierci niejakiego Luke'a, których ku jego zdziwieniu nie było nawet w najdokładniejszym życiorysie, jakim kiedykolwiek czytał Louis. -Niall, mogę cie o coś zapytać? -zwrócił się do Blondyna. -Wal śmiało, stary. Uśmiech rozjaśnił jego twarz, a oczy które chwile wcześniej jak pojebane lustrowały całą jadalnie od czasu do czasu zatrzymując sie na swoim rozmówcy -Liamie- zwrócone teraz były w jego stronę. -To dość nietypowe pytanie...-przerwał na chwilę, przygryzając wargę i myśląc nad tym, jak je sformułować. Irlandczyk posłał mu zachęcające spojrzenie i w napięciu zaczął kręcić się na swym miejscu, jakby podekscytowany tym, że jest komuś do czegoś potrzebny. -Ale jaki lekarz operował Luke'a? Horan nieco się spiął, nie wiedząc jak wiele może mu powiedzieć. -Nie wiem, Louis. Harry nigdy nie chciał z nami o tym rozmawiać. Sądzę, że on sam nawet tego nie wie. Podobno podczas tej operacji w szpitalu było straszne zamieszanie, i pomimo tego, że były pewne podejrzenia, nigdy do końca nie ustalono kim był ten człowiek. -Chłopak wzruszył ramionami. Jego słowa wyjaśniały więc, dlaczego na dokumencie dotyczącym operacji nie widniało nazwisko lekarza. Cała ta sytuacja zdawała się być Louisowi naprawdę chora. -Myślę też, że Harry gdyby wiedział powiedziałby ci o tym, ale proszę cię, nie pytaj go o to. Oczywistym było, że Tomlinson nie miał najmniejszego zamiaru tego robić, jednak ciekawość zżerała go od środka i nie mógł powstrzymać się przed zadaniem jednego, dręczącego go pytania... -Dlaczego? -To by było dla niego zbyt bolesne, Lou. -Co mianowicie? -Data. -Co z nią nie tak? -Luke umarł w urodziny Harry'ego. Szatyn myślał, że się przesłyszał. Spojrzał ze zdumieniem na Horana, kiwającego głową w potwierdzeniu swoich słów. -Czy mógłbyś...Mógłbyś powiedzieć mi, na jakim cmentarzu leży? -wydusił ledwo. W głębi serca cholernie dziękował Bogu, że Niall nie należał do osób, które muszą wiedzieć wszystko o wszystkim i i tak im mało. -Kojarzysz ulicę, na której niedawno wybudowali taki wieeeelki sklep ogrodniczy...?- zaczął gestykulować ogromność swego słowa. Nie miał jednak szansy dokończyć swej wypowiedzi, ponieważ drzwi do jadalni otworzyły się i w progu pojawił się Zayn z Lottie. -Wiesz, kochanie- zwrócił się Mulat do swego chłopaka- Sądzę, że Louis nie wie gdzie jest ten sklep, mieszka tu zaledwie kilka tygodni. Zrobił wielki obrót na pięcie i odwrócił się w stronę Louisa. -A po co ci ogrodniczy?- jego głos ze strasznie słodkiego momentalnie przeobraził się w strasznie wkurwiający.- Chcesz kupić łopatę, żeby wykopać dół na pochowanie Nick'a, jak jeszcze raz zbliży się do Harry'ego? Oh, to słodkie z Twojej strony. Lottie parsknęła śmiechem, a jej chłopak uderzył się z otwartej ręki w czoło. -Louis nie szuka ogrodniczego, tłumaczę mu drogę do cmentarza.- powiedział Niall z uśmiechem Czy ten chłopak naprawdę nie widział, jak go pogrążał..? ~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Mina taksówkarza, kiedy Louis z ponurą miną oświadczył mu, że ''wybiera się na cmentarz koło ogrodniczego'' była gorzej jak dziwna. Nie wiedząc czemu, chłopak miał ochotę wybrać się na niego jeszcze tego samego dnia. Dziwne wydawało mu się to, że jedzie na cmentarz kogoś, kogo nie znał. Prawdopodobny był jednak fakt, że umarł on z winy jego ojca. Miał mieszane uczucia. Zapalił znicz i usiadł na ławeczce obok grodu, szepcąc cicho modlitwę. - Cześć, Louis. - Usłyszał głos za swymi plecami. Bardzo znany mu głos. Tyle, że nie był to głos Harry'ego. Ten miał niższe brzmienie i nie był delikatny w najmniejszym stopniu. -Kurwa- zaklął pod nosem i obrócił głowę w kierunku, w którym stał nie kto inny jak jego ojciec.
-Co ty tu robisz? -Jego głos zdawał się być jeszcze bardziej zdenerwowany niż on sam w rzeczywistości, a jego blade dłonie zacisnęły się w pięści drżąc.
- Stoję, patrzę, jestem.- odparł z ironicznym uśmieszkiem.
- Bardziej mam na myśli powód dla którego tutaj jesteś- wiedział, że nie załatwi niczego po złości. Był świadom tego że bycie najzwyczajniej w świecie irytującym z zupełności wystarczy. Przebywanie z Malikiem jednak w pewien sposób również wyszło mu na dobre. -Oh, zapewne wypuścili cię z pierdla bo tam również mieli cię dość.
   Louis był wstrząśnięty. Bał się. Nie jego, tylko jego zamiarów. Bał się tego, że jest tu z jakiegoś powodu, że był zdolny do skrzywdzenia kolejnej osoby. I bał się że będzie to Harry.
   Jego ojciec podszedł bliżej niego patrząc mu w oczy. Szatyn szczerze mówiąc nie miał pojęcia jak po tym wszystkim mężczyzna miał czelność to zrobić.
-Odpuść sobie takie teksty - rzucił. Jego oddech mroził krew w żyłach, zupełnie jak ostatnim razem kiedy go widział. -Nigdy nie byłeś zbyt inteligentny, ale powiedz, naprawdę myślałeś że nie zobaczysz mnie przez kolejne piętnaście lat, na które zostałem skazany? -zmarszczył brwi i przybrał rozbawiony wyraz twarzy.
 -Jestem wysoko cenionym lekarzem, Louis. Najlepszym w mieście, można dodać. Świat potrzebuje ludzi takich jak ja. -uderzył się pięścią w pierś unosząc dumnie brodą do góry.
-Nie sądzę żebym potrzebował większej ilości skurwysynów w moim otoczeniu, a prawo do wykonywania zawodu mimo wszystko powinieneś stracić. -Szatyn nadal się bał. Odległość między nimi wynosiła naprawdę niewiele, co jeszcze bardziej rażąco działało na Louisa.
   Jego rozmówca prychnął. Był kompletnie niewzruszony tymi słowami.
-Odbiegając od tematu...co byś zrobił, gdybym w tym momencie wyjął z kieszeni pistolet, hmm? -zwrócił wzrok ku swemu synowi. Nie zaskoczyło go pytanie, wiedział jaki potrafił być.
-Wyjąłbym ci go z dłoni i wsadził w dupę. - przekrzywił głowę w lewą stronę, uniósł brwi, a na jego ustach zagościł uśmiech, nadający mu wygląd niedorozwiniętego dziecka.
-Odpowiedziałbym, że prędzej ja tobie, ale od tego typu czynności masz raczej kogo innego.
-O czym Ty mówisz?
-O Harry'm, Louis.- Wzmianka o Loczku zupełnie zbiła go z tropu. Po plecach przeszły mu dreszcze.
-Nie waż się do niego zbliżyć.- wysyczał przez zęby.
   Nie miał pojęcia, skąd jego ojciec wiedział o Stylesie. Było jednak logiczne, że z więzienia wypuścili go niedługo po zamknięciu go w nim. W przeciwnym razie nie zdołałby odnaleźć go, ani tym bardziej dowiedzieć się czegoś o jego życiu. Miał na to cholernie mało czasu. Świadomość tego przerażała go. Zachowywał się jak rasowy morderca. Lecz jeśli przyjąć by taką perspektywę, Louis byłby jego ofiarą.
-Oh, czyli jednak moje podejrzenia okazują się prawdziwe.- Szatyn milczał. Sam nie był do końca pewny, czy czuje coś do Harry'ego. Oczywiste jest, że miał z sobie to coś, co w oczach Louisa czyniło go wyjątkowym, jednak powiedzenie o tym swojemu ojcu byłoby co najmniej śmieszne. -Wstydzę się tego, że nosisz moje nazwisko.
   Czy Tommo powinien w tym momencie się przejąć? Powinien, jednakże rozmyślanie o Harry'm odbiegło go od tematu, tak, że w tym momencie mógł tylko rozmyślać o tym, co w tym momencie robi chłopak.
-Mhm, świetnie. Jeszcze coś? Przyszedłeś tutaj i zajmujesz mój cenny czas tylko po to aby oznajmić mi coś co kompletnie mnie nie obchodzi..?
   Nie czekając na odpowiedź odwrócił się w stronę grobu, przeżegnał oraz nie odwracając się więcej przekroczył próg wyjścia, umieszczonego w kamiennym ogrodzeniu otaczającego cmentarz. Szczelnie zapiął swój brązowy płaszcz, wkładając swe zmarznięte ręce do kieszeni. Palcami wyczuł swojego iPhone'a. Chwilę myśląc nad swoimi czynami wybrał numer Loczka, myśląc nad tekstem wiadomości. Chciał napisać mu coś, dzięki czemu na jego ustach pojawi się uśmiech, a w policzkach ukażą dołeczki, które tak bardzo uwielbiał Szatyn, jednak rozum podpowiadał mu, że najrozsądniejszą rzeczą, jaką mógł w tym momencie zrobić, to odsunąć od siebie Loczka, tak bardzo, jak tylko jego serce mu na to pozwalało. Chowając telefon z powrotem, wezwał taksówkę i tupiąc nogami z zimna czekał na jej przyjazd. Minęło dobre dziesięć minut, które chłopak spędził na rozmyślaniu.Cholernie męczyło go pytanie, na które jego ojciec mu nie odpowiedział. Mógł po prostu go śledzić, jak prawdopodobnie było, jednak istniała również taka opcja, iż ich spotkanie było czystym przypadkiem, a ten przyszedł na grób osoby która prawdopodobnie przez niego umarła.
   Od jakiegoś czasu Tomlinson cholernie wierzył w przypadki. Przypadkiem przecież było to, że poznał Harry'ego.
   Ledwo zdążył oprzeć głowę o wilgotną i zimną ścianę apteki, przy której miał się spotkać z taksówkarzem, gdy wibracje przeszły jego ciało a do uszu dotarł dźwięk SMS'a.

From: Wróżka Elwira .
Message: Przypadek, czy przeznaczenie?
Moje karty mówią, że Twoje życie niebawem obróci się do góry nogami, z powodu bardzo ważnej dla Ciebie osoby. 

Chcesz wiedzieć więcej?
Ślij SMS o treści: ELWIRA na numer 7364!


- Ja pierdolę...- szepnął po przeczytaniu.
   To wszystko było jak jeden wielki żart...
-------------------------------------- Rozdział dupny, jak zwykle przepraszam za wszystkie błędy. Nie wiem kiedy następny, nie mam za bardzo weny a nie chcę wam wciskać byle gunwa :D jak coś piszcie na mojego tt: @luvvmylarry. Można też na aska (@ruszofapanteraxd) jednak zdecydowanie wole kontakt na tt C;

wtorek, 27 sierpnia 2013

rozdział VII

  • Louis pierwszy raz doświadczył takiego uczucia.
    Pierwszy raz był zakochany. Pierwszy raz jego ust dzieliły jedynie milimetry aby spotkać się w pierwszym pocałunku z pierwszą osobą poza jego rodziną na której mu naprawdę zależy. Nigdy nie podejrzewałby nawet, że chłopak poznany przypadkiem może w jego życiu zmienić praktycznie wszystko. Nie podejrzewałby, że przy kimkolwiek mógłby czuć się kiedyś tak swobodnie, jak czuje sie przy Harry'm. On sprawiał, że Louis był szczęśliwy. Kiedy przebywał w pobliżu, wraz z nim w pomieszczeniu znajdowała się dobra aura i wszystko nagle stawało się proste. Szatyn nie potrafił powstrzymać uśmiechu, kiedy oczy Loczka połyskiwały, pod czas gdy we dwoje przekomarzali się z Zaynem, na zmianę wymyślając co raz to nowe pomysły aby odegrać się na nim, kiedy tylko rzuci jakiś sprośny komentarz w ich stronę. Na początku Tomlinson nieco denerwował się na Malika kiedy w pewien sposób dawał wszystkim dookoła do zrozumienia, że jest gejem. Jednak teraz, kiedy dopuścił do siebie myśl jego odmiennej orientacji owe uwagi nawet były mu na rękę. Bardzo podobała mu się myśl, że on i Harry mogliby być parą. Czuł, że młodszy się boi. Był wystarczająco blisko, aby wyczuć na swojej skórze jego przyspieszony oddech. Przez chwilę nawet wydawało mu się, że słyszy bicie jego serca, które gdzieś pomiędzy marzeniami Louisa biło właśnie dla niego. -Wiesz, może to dziwne, ale jedyne czego teraz potrzebuję, to spadającej gwiazdki w środku dnia.- uśmiech rozświetlił jego twarz, a przy kącikach oczu pojawiły się delikatne zmarszczki. -Czego byś sobie zażyczył, Lou? Harry przygryzł wargę, jakby próbując rozszyfrować chłopaka. Ich usta były już niebezpiecznie blisko siebie, jednak żaden z nich nie miał odwagi, aby zbliżyć się do siebie jeszcze bliżej. -Jemioły- szepnął ledwo słyszalnie, jakby nie chciał aby nikt poza nim usłyszał co powiedział. Żołądek Loczka wywinął kilka radosnych podskoków. -Wiesz, może to i dziwne, ale ja w tym momencie pragnę złotej rybki. -Trzy życzenia? Nie za dużo wymagasz?- podniósł brwi do góry a Harry pokręcił przecząco głową. -Wykorzystałbym tylko jedno. -Dlaczego? -Bo jedyne czego teraz potrzebuję oprócz złotej rybki to to, żebyś mnie wreszcie pocałował. Louisowi nie trzeba było powtarzać drugi raz. Stanął na palcach pokonując całkowicie przestrzeń dzielącą jego i Harry'ego. Ich usta złączyły się na krótką chwilę w bezruchu, do czasu kiedy wyszli z oszołomienia po tym, co właśnie się stało. Zaczął delikatnie muskać wargi Loczka swoimi, jakby chciał mu przez te pocałunki powiedzieć to, czego nie umie dobrać w słowa. Każdy z nich Harry oddawał z równie wielką pasją jak szatyn. Przechylił głowę, dając starszemu większy dostęp do swych ust i pogłębiając tym samym pocałunek. Żaden z nich nie zwracał uwagi na resztę przyjaciół stojących w progu pomieszczenia, ani na Nick'a leżącego na podłodze gdzieś za nimi. Styles nadal nie miał pojęcia o tym, co zaszło pomiędzy nim a Louisem, jednak wiedział, że sprzeczka powstała z jego powodu oraz to, że mimo wszystko stanąłby po stronie Louisa. Nie mógłby sobie wyobrazić, co by było gdyby Grimshaw okazał się silniejszy i to Tommo leżał teraz na jego miejscu.
    Szczerze mówiąc, Harry nigdy nie brał tego co łączyło go z brunetem na poważnie, był on oderwaniem od świata i zapomnieniem o Lou, który i tak cały czas wdzierał się w jego myśli. Bójka chłopaka z Lou jeszcze bardziej utwierdziła go w przekonaniu, że nic z tego nie będzie. Na jego Boo Bear'a nikt nie miał prawa podnieść ręki, nawet w geście samoobrony. Louis oderwał się od Loczka, z powodu braku powietrza i uśmiechnął lekko. Ten zarumienił się i przygryzł dolną wargę. Tomlinson nigdy nie wierzył w przesądy ani powiedzenia, jednak to, iż pierwszy pocałunek jest pocałunkiem niezapomnianym stwierdziło się wtedy stuprocentowo. Nie dlatego, że był to jego pierwszy raz, tylko z powodu tego że przeżył go z chłopakiem który stał właśnie naprzeciwko niego ze spuszczonym wzrokiem oraz zawstydzonym wyrazem twarzy. To, jak Harry reagował na jakikolwiek gest ze strony Louisa wydawało mu się być naprawdę słodkie. Przez chwilę nawet miał ochotę powiedzieć mu o tym, oraz o fakcie, iż ten pocałunek był jego pierwszym, jednak świadomość, że ze strony Zayna przez najbliższe kilka dni będzie słyszał teksty o tym, że właśnie "stracił dziewictwo" zagórowała i postanowił trzymać buzię na kłódkę oraz ograniczyć się do uśmiechu. Loczek odwzajemnił go, błądząc oczami po jego twarzy i zawieszając na dłużej wzrok na jego policzku. Pogładził go dłonią i zwęził usta w wąską linię jakby się nad czymś zastanawiając.
    Louis nadal nie znał powodu, dlaczego chłopak jest dla niego taki czuły i troskliwy. Bo mimo tego jednego, jedynego pocałunku nie było opcji, aby Loczek również był zainteresowany przejścia granicy przyjaźni, prawda?
    -Zaraz wracam- rzucił, zanim ostatni raz przejechał swymi długimi, szczupłymi palcami po miejscu poniżej jego oka. Dopiero wtedy poczuł piekącą szramę i zdał sobie sprawę, że to ona była obiektem zainteresowania Harry'ego. Chłopak nie patrząc na resztę minął próg pomieszczenia i wbiegł schodami na górę. Kiedy tylko zniknął z polu widzenia po jadalni rozległy się zduszone piski i okrzyki radości. -Nawet nie wiesz jak długo na to czekałem- usłyszał głos Zayna kierującego się właśnie w jego stronę. Nie mógł jednak dać po sobie poznać swoich uczuć i postanowił w dalszym ciągu udawać głupiego. Kiedy Malik dowiedziabył się, że przy Harry'm pocą mu się ręce, plączą myśli a serce bije tak szybko, jakby miało zaraz wyskoczyć z piersi zapewne wziąłby to do siebie, a sam Louis narobiłby sobie zbyt wiele nadziei. -Na co? Mulat przewrócił oczami, ale na jego ustach nadal widoczny był uśmiech. Nawiasem mówiąc, nie były one tak słodkie i pociągające jak Harry'ego. -Na ten pocałunek, idioto. -Zwykły przyjacielski gest-wzruszył ramionami, starając się nie uśmiechnąć - nic wielkiego. -No proszę cię...Gdybym w tej chwili podszedł do Liama i powiedział mu że życzę sobie nad nami jemioły, Niall by mnie zabił a Lottie z chęcią wybrała mi trumnę... - przybrał ton jakby mówił o najbardziej oczywistej rzeczy na świecie. -Skąd miałem to wiedzieć? Przed wami nigdy nie miałem przyjaciół. -nie było to może najlepsze wytłumaczenie, ale zawsze coś... Oczywiste było, że nie pocałowałby kogoś, kto nie byłby Harry'm. Spojrzał na grupkę która w tamtym momencie przerwała na chwilę szepty i rzuciła mu spojrzenie mówiące "jesteś idiotą". Wszyscy odwrócili się w stronę schodów po których z powrotem schodził Harry wlepiając w niego wzrok. Kiedy ten zorientował się, że siedem par oczu pomijając Grimshava który właśnie po dość długim czasie podniósł się z podłogi zwrócone są ku niemu speszył się trochę i szukał pomocy u Louisa. Ten podszedł do niego i pociągnął lekko za nadgarstek, aby udał się za nim. Weszli wgłąb jadalni, po czym Loczek nakazał gestem dłoni usiąść szatynowi na krześle i postawił na stole wodę utlenioną praz pudełko chusteczek higienicznych, po które udał się chwilę wcześniej. Nie zwracając większej uwagi na swojego kuzyna i jego uwagi, wyjął jedną, wylewając na nią zawartość butelki i delikatnie przemywając Tomlinsonowi niedużą ranę. Obchodził się z nim jak z jajkiem, co nie uszło uwadze Malika i jego nowej wspólniczki - Lottie. Kiedy tylko Louis wydał z siebie najcichszy jęk bólu, chłopak mrużył oczy i wbijał zęby swoją w dolną wargę, jakby bolało go to, że chłopak cierpiał. Niecałą godzinę później Zayn pożegnał obie dziewczyny, a po ofierze Louisa dawno nie było już śladu. Chłopak był naprawdę mile zaskoczony tym, że Harry bardziej przejął się nim-który miał tylko kilka zadrapań na policzku- niż swoją potencjalną drugą połówką. Mało możliwe przecież było to, że zmienił swoje nastawienie do niego z powodu ich rozmowy, ponieważ skoro chłopak był na górze, to nie mógł jej słyszeć. Przez chwilę pomyślał nawet o podsłuchiwaniu, jednak kiedy w jego głowie utworzył się obraz Harry'ego, tak samo niewinnego i słodkiego jak zawsze który najzwyczajniej w świecie daje się dwójce chłopaków pobić na jego oczach, aż sam siebie skarcił w myślach. To było tak niedorzeczne, jakby posądzić noworodka o zabójstwo.
    Ostatecznym rozwiązaniem tej zagadki było przypuszczenie, iż Perrie musiała słyszeć wszystko z kuchni i powtórzyła to Loczkowi, nie miał jednak odwagi go o to zapytać. Tak czy inaczej, Louis był naprawdę zadowolony z faktu, że cokolwiek było pomiędzy Nick'iem a Harry'm - jest już skończone. W swoim towarzystwie bawili się tak świetnie, że nawet nie wiadomo kiedy drewniany zegar wybił jedenastą i padła decyzja, że cała trójka zostaje u nich na noc. Mimo tego, że to Lottie sprawiała wrażenie najbardziej zadowolonej kiedy Harry powiadomił ją o nocowaniu, to właśnie on cieszył się najbardziej. Można to było wywnioskować po jego błyszczących się oczach i dołeczkach w policzkach, spowodowanych ciągłym uśmiechaniem się. Chłopak nie wiadomo dlaczego miał wrażenie, jakby znał Louisa całe życie, a każda minuta spędzonego z nim czasu sprawiała, że był szczęśliwy. Miał dziwne przeczucie, iż nazwisko Tomlinsona już wcześniej odegrało rolę w jego życiu i było mu cholernie znane. Jednak z drugiej strony był pewien, że spotkanie w pociągu było ich pierwszym. Na pewno zapamiętałby kogoś o tak pięknych, niebieskich oczach jakie posiadał Louis. -Chyba czas kłaść się spać - po pokoju w którym cała szóstka grała w Monopoly rozległ się głos Zayna.
    Louis nie miał najmniejszej ochoty na sen. Wolał w dalszym ciągu siedzieć na podłodze i bezkarnie wpatrywać się w Harry'ego, którego głowa spoczywała na jego ramieniu. Musiał być naprawdę zmęczony. Ze względu na niego, przyznał więc rację mulatowi i zaczął zbierać pionki oraz banknoty służące do gry oraz składać planszę którą od czasu do czasu miał ochotę pierdolnąć Malikowi, ze względu na dogryzanie Harry'emu. Tym razem to właśnie Styles został jego wybrańcem. Coś jak Harry Potter i Voldemord. Chłopak chyba zdążył się już zorientować że jego docinki w najmniejszym stopniu nie go nie ruszają, więc przerzucił się na drugiego z nich, wiedząc, że jest on czułym punktem Louisa. -Gdzie mamy spać? - Lottie wtuliła się w bok swojego chłopaka ziewając cicho. Tomlinson nie był do końca przekonany do poważnych związków w jej wieku, i to jeszcze z kilka lat starszym od niej partnerem, jednak z dwóch powodów nie miał nic przeciwko parze. Przede wszystkim, Liam był naprawdę porządnym i opiekuńczym kolesiem, jednak fakt, że jego siostra nie miała nic przeciwko jego pocałunkowi z Harry'm również zaplusował. Chłopak bardzo cieszył się oraz podzielał jej szczęście. Wcale nie tryskał energią przez kilka godzin z powodu osoby opierającej się w dalszym ciągu na jego ramieniu. -Mamy wolny pokój gościnny oraz jedno miejsce w łóżku Harry'ego- oświadczył wzruszając ramionami- proponuję, aby rodzeństwo Tomlinsonów zajęło jeden pokój, a Liam niech idzie spać do Hazzy, o ile nie przeszkadza ci bliskość drugiej osoby- zwrócił się do Payne'a- bo łóżko nie jest dużych rozmiarów- z głupim uśmiechem spojrzał na Louisa, zapewne sprawdzając reakcję chłopaka na jego słowa i czekając na sprzeciw z jego strony. Szatyn siedział jednak cicho piorunując Malika wzrokiem i przysłuchiwał się słowom swojej siostry, która przystała na jego propozycję.
    -Wybaczcie, ale już wcześniej.uzgodniliśmy z Lou że będziemy dzielili pokój razem- odezwał się Harry. Louis stał jak wmurowany nie wiedząc o co chodzi, zanim dotarło do niego, że ma swoją rolę do odegrania. -Tak? A czemu nie chcesz spać z Liamem? - głos Zayna przybrał ton przebiegłego, seryjnego mordercy próbującego wyciągnąć ze swojej następnej ofiary jakieś istotne informacje. Harry zaczerwienił się i zaczął nerwowo bawić kawałkiem materiału swojej koszulki, patrząc błagalnym wzrokiem na Louisa. -Daj spokój, Zayn. Po prostu muszę wyjaśnić Hazzie całą tą sytuację z Nick'iem. Tomlinson nigdy nie był dobrym kłamcą. Czuł się wtedy winny temu, że jakaś fałszywa informacja wyszła z jego ust, jednak okłamywanie Malika co do ich zamiarów oraz relacji z Harry'm- o których jeśli chodzi o wspólny pokój, nawet on sam nie miał pojęcia- przychodziło mu z łatwością. -Dlaczego więc nie możesz opowiedzieć historii tej sprzeczki nam wszystkim,skoro prawdopodobnie i tak nie ma pośród nas osoby która nie domyślałaby się co jest jej powodem?- zrobił wielki obrót głową, jakby miał padaczkę i dobitnie wbił wzrok w swojego kuzyna, który ponownie pod presją tego spojrzenia przybrał czerwony kolor. Dwójka "przesłuchiwanych" nie wiedziała, jak odpowiedzieć na to pytanie. Louis miał świadomość tego, że jeśli zabrnąłby w kłamstwa za daleko, potem sam zacząłby się plątać w zeznaniach, więc odpuścił. Zayn wraz z jego siostrą przybili sobie "żółwika" za plecami starszego. Chyba myśleli, iż są na tyle sprytni, żeby nikt tego nie zauważył i nie domyślił się o podstępie, ukrytym w pytaniu Lottie o miejsce do spania. Louisa trochę dotknęło to, że jego własna siostra nie stoi po steonie swego brata. Wiedział jednak, że ona i Zayn w taki sposób próbują ułożyć mu życie. Malikowi naprawdę zależało na tym, żeby jego kuzyn był szczęśliwy, a takie szczęście, o jakie mu chodziło, według niego mógł dać Harry'emu tylko Louis. Szatyn bardzo cieszył się z takiego podejścia do niego najbliższych osób Loczka. Czuł się trochę, jakby właśnie dostał pozwolenie od jego rodziny aby poprosić go o rękę.
    Za prawdę Louis nie oczekiwał od młodszego niczego więcej niż przyjaźni. Był przyzwyczajony do samotności. Miał świadomość tego, że Harry nie jest nim zainteresowany. Był osobą z wyższych sfer, taką, której urok sprawiał, że mógł mieć każdego. Nawet tego kto przez całe swoje życie sądził, że interesują go kobiety. Oprócz wyglądu posiadał też wspaniały charakter, któremu zawdzięczał swą chwilę bliskości z chłopakiem. Był pewien, że młodszy zrobił to ze współczucia. Po prostu widział, jak bardzo mu zależało.
    Gdyby ktoś w głowie Louisa mógł śledzić wszystkie jego myśli, na pewno powiedziałby, że jest masochistą. Potrafił zdołować się w każdym miejscu, o każdej porze i z każdego powodu. Nie lubił mieć świadomości, że jest szczęśliwy. Niektórzy powiedzieliby, że już nigdy taki nie będzie. Śmierć matki, zabranie ojca do więzienia, rozpad rodziny oraz to, że chłopak nigdy się z nikim nie wiązał , według publicznej opinii przekreślało resztę jego życia. On jednak patrzył na świat z zupełnie innej perspektywy. Wiedział, że kiedy kończy się jeden dzień- zaczyna drugi. Podobnie było z wydarzeniami w jego życiu. Wiedział, że złe dni wreszcie miną, jak jego cierpienie, na miejsce którego przyjdzie szczęście. Właśnie Harry mu je dawał w nadmiarze. Ten chłopak był dla niego jak heroina. Z każdym jego dotykiem, spojrzeniem, oraz każdym gestem, Louis uzależniał się od niego coraz bardziej i pragnął kolejnej dawki. To było nowe uczucie, a on nigdy nie lubił zmian. Nawiasem mówiąc, jedynymi rzeczami które lubił oprócz piłki nożnej oraz muzyki były takie, które miały coś wspólnego z Harry'm... Lecz jeśli by się zastanowić, Loczek zmienił w jego życiu naprawdę wiele. Z rozmyślań wyrwał Louisa głos Malika, wciąż usilnie próbującego wymusić na swym kuzynie informacje o powodzie dla którego chce mieć pokój właśnie z Louisem. Gdyby ten potrafił odpowiedzieć mu na to pytanie, zrobiłby to, wiedząc, że tylko usłyszenie tego, czego chce zadowoliłoby go na tyle, aby wreszcie się zamknął. Patrzył więc na Harry'ego wyczekująco, mając nadzieję usłyszeć z jego ust wyjaśnienie całej tej sytuacji.
    -Bo jeśli mam z kimś dzielić moje łóżko, nawet na jedną noc, to tylko z Lou...-szepnął, powodując u Zayna wielkie oczy. Chyba nie spodziewał się tego, że chłopak podda się tak łatwo. Louis wstrzymał oddech, jakby z obawą, że gdy znów zacznie oddychać, wszystko okaże się tylko pięknym snem lub fikcją utworzoną w jego wyobraźni. -W takim razie będziesz zawiedziony, bo jeszcze kilka dni temu Tommo uparcie twierdził że jesteś dla niego tylko przyjacielem- Mulat wysunął do przodu dolną wagę. Harry zacisnął usta w wąską linie walcząc że słowami chwilę wcześniej wypowiedzianymi przez jego kuzyna. Wyglądał na...smutnego? Louis nie potrafił do końca rozszyfrować wyrazu jego twarzy, jednak widok Loczka go bez tego słodkiego uśmiechu na ustach oraz dołeczków w policzkach całkowicie łamał mu serce. Jego dłoń odruchowo powędrował w stronę dłoni Harry'ego, przez krótką chwilę mając zamiar ją złapać, przekazując tym samym wiadomość, że Zayn to idiota. Przemyśla jeszcze raz całą sytuację, stwierdzając, że nieco się zapędził, i jak poparzony cofnął rękę, przypadkowo lekko muskając palcami bok bruneta. Wbił wzrok w ziemię jakby całą ta sytuacja nie miała miejsca, modląc się, aby jego przyjaciel nie domyślił się o jego zamiarach. Harry jednak nie miał problemu z rozszyfrowaniem ludzi- od razu zrozumiał to, co chciał zrobić Louis. Kącik jego ust uniósł się do góry, a dłoń oszukała rękę Tomlinsona, splatając ich palce razem. Szatyn zdziwiony spojrzał w kierunku Harry'ego, puszczającego mu oczko i uśmiechającego się ciepło. Malik obserwował całe zdarzenie z oddali. Wyglądali na szczęśliwą, kochającą się parę. Nie chciał jednak wspomnieć im o tym, z obawy, że znów wrócą do relacji czysto-przyjacielskich.
    Wiedział od samego początku o tym, że Louis spodobał się jego kuzynowi. Z resztą...nawet idiota mógłby to zauważyć. Jego błyszczące oczy, rumieńce pojawiające się na jego policzkach praktycznie co chwilę w obecności Szatyna i uśmiech nie schodzący z twarzy mówił sam za siebie. Tomlinson bardzo przypominał mu Luke'a. On również był cichym, zabawnym chłopakiem, który w gorszy dzień samym swoim sposobem bycia potrafił sprawić, że Harry tryskał radością. Pożegnali się z resztą i poszli do pokoju, nadal trzymając się za ręce. -Ide się wykąpać- rzucił Styles, kiedy tylko zamknęli za sobą drzwi. Skierował się w stronę swojej szafki z ubraniami, wyjmując z niej dwie pary spodni dresowych oraz dwie białe koszulki. Rzucił jeden komplet ciuchów w stronę szatyna przyglądającego się jego czynom i uśmiechnął się do niego słabo. Był naprawdę zmęczony, bardzo bolała go głowa. To, co wydarzyło się W ciągu dnia zupełnie namieszało mu w niej, powodując przy okazji migrenę. Po kilku minutach siedzenia i przysłuchiwania się wodzie lecącej zapewne z prysznica za ścianą znudzony Louis wstał z łóżka, podchodząc do półki z książkami. Jedna z okładek była zdecydowanie grubsza od pozostałych, co bardzo zainteresowało Tomlinsona. Wyjął przedmiot, orientując się, że nie była to książka, tylko album. Na jego przodzie pozłacanymi literami widniał napis ''Forever''. Przejeżdżając po nim palcami przewrócił pierwszą stronę, a jego oczom ukazało się zdjęcie Harry'ego i jakiegoś chłopaka. Loczek patrzył na niego z takim uwielbieniem... Szatyn poczuł uścisk zazdrości w sercu. Nie do końca doszła do niego wiadomość, że jest to chłopak, który już nie żyje. Przez którego śmierć tak bardzo cierpiał Harry. Przez którego śmierć się okaleczał. Tomlinson cholernie mu współczuł. Zaczął dokładnie oglądać każdą fotografię, przy której zawsze widniał mały dopisek. ,,Jesteś jak książka, pisana językiem, którego nie mogę rozszyfrować.* - Twój Luke '' Myśl, że Harry stracił osobę, na której zależało mu tak bardzo, całkowicie łamała szatynowi serce. To tak, jakby Louis stracił jego. Był dla niego kimś, kto pomógł mu się przebić. Nie tylko w miłości, mając na myśli pocałunek, ale również w życiu. To właśnie dzięki temu chłopakowi zaczął z niego korzystać. Słysząc, że odgłosy wody ucichły, co oznaczało, że Harry niedługo wróci do pokoju, Louis zamknął album, z powrotem odkładając go na półkę. Z pomiędzy jego stron wypadła mała, złożona na pół kartka. Chłopak szybko podniósł ją, wcisnął do kieszeni i wrócił na swoje wcześniej zajęte miejsce na łóżku. Drzwi otworzyły się, a po chwili pojawiła się w nich sylwetka Harry'ego. Jego włosy ociekały jeszcze wodą a dresy luźno zwisały na jego wąskich biodrach, wyglądając tak, jakby miały za chwilę z nich spaść. Wilgotny ręcznik przemoczył kawałek opinającego mięśnie t-shirt'u, a słodki uśmiech pojawił się na jego twarzy. Wyglądał idealnie. Dłoń Harry'ego gestem pokazała starszemu łazienkę. Ten poszedł w jej kierunku, zamykając drzwi na klucz i wyciągając kawałek papieru ze spodni zaczął oczami śledzić słowa z takim zapałem, jakby była to jakaś tajemnica. Po tym, co wyczytał, wiedział, iż był to jakiś dokument dotyczący operacji. Operacji zakończonej fiaskiem. Operacji w której zginął człowiek. Cała ta historia była straszna. Louis z przerażeniem czytał kolejne wykazy, a serce biło mu co raz szybciej, kiedy kojarzył se sobą poszczególne fakty. ,,On umarł, dwa lata temu. Lekarz był nie do końca trzeźwy podczas operacji na serce.''

    'Słowa Harry'ego odbijały się echem w jego głowie.'

    'Ojciec Louisa był lekarzem. '

    'Do tego był kariologiem.'

    'Lubił wypić.'

    'Był mordercą.'

       Oczy Louisa natychmiastowo zjechały w dolny róg kartki, na którym powinien widnieć podpis lekarza.
        No właśnie. Powinien, ponieważ pole było puste, a a nazwiska brakowało.
        Zupełnie jak poczucia świadomości o otaczającym Louisa świecie...

    ---------------------------------
    wielki powrót C:
  • przepraszam, że tak długo to trwało, ale wakacje mi się przedłużyły, także macie w zamian więcej Larry feels ;3
    wgl, rozdział dłuższy i sądzę, że ciekawszy.
    Mam nadzieję, że się spodoba, bo szczerze mówiąc ja jestem z niego w miarę zadowolona ;D
    następny rozdział w niedzielę.
    Musicie mnie zrozumieć, bo mam sporo nauki nawet w wakacje >.<
    jestem nominowana do projektu z fizyki i matmy ;-;
    Kocham Was! ♥

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

rozdział VI

    Louis nie wiedział, dlaczego zdecydował się na jazdę taksówką. Z jednej strony, był to plus, ponieważ szybko stracił Harry'ego z oczu, jednak z drugiej przejazd samochodem zaliczał się do minusów, gdyż w jego głowie zaraz po zamknięciu za sobą drzwi ukazał się obraz jego oraz Loczka, wtulonych w siebie w drodze do domu Zayna- który teraz opuszczał.
    Nie mógł uwierzyć, że robił to wszystko ze względu na Harry'ego. Takich rzeczy nie robi się dla kogoś, kto jest dla drugiej osoby ważny, prawda? Niall nie popierał jednak zdania Louisa. Twierdził, że jeśli Styles jest dla niego ważny, to powinien ze względu na niego zostać w ich domu, a nie się wyprowadzać.
    Tomlinson wyjął z kieszeni telefon i słuchawki. W takich chwilach tylko muzyka działała na niego odprężająco. Zaczął powoli przeszukiwać swoją playlistę, składającą się w  większości z piosenek The Fray, kiedy jego wzrok zatrzymał się na nagraniu, które wysłał sobie z telefonu Harry'ego, w dniu ich poznania. Niewiele myśląc, musnął opuszką kciuka przycisk jego iPhona powodując, że muzyka zaczęła grać.
,,Don't let me, Don't let me, Don't let me go...
Cause I'm tired of feeling alone...''

     ...
I nagle czas jakby stanął w miejscu...

,,-Dwa miesiące, aby zmienić swoje życie- szepnął.- dwa miesiące, by go zatrzymać.
-''Zatrzymać''..? - Mulat przygryzł wargę, zaciskając oczy, jakby chciał potwierdzić słowo szatyna - - Dokąd się wybiera?
-Tego nie wie nikt, Lou.''

   
Taksówka zatrzymała się a Louis wyszedł z samochodu, zafrasowany przeczesując włosy i ciągnąc za końcówki. Podsumowując, wszystko składało się w jedną całość, lecz jeśli podsumuje się tą całość wyjdzie z niej...nicość.
    Powoli zmierzał w kierunku wejścia do apartamentowca, który był naprawdę pięknym budynkiem. wszedł do środka, kierując się do mieszkania na drugim piętrze. Za każdym razem, kiedy postawił stopę na stopniu głuche echo odbijało się od ścian. Kiedy wreszcie dotarł do drewnianych drzwi delikatnie w nie zapukał, czekając na odpowiedź w postaci usłyszenia kroków po drugiej ich stronie.
-Cześć, braciszku- Louis zastygł w miejscu z do połowy otwartą buzią i poczuł, że nogi robią mu się jak z waty. Przez chwilę nawet podejrzewał, że ma halucynacje i widzi coś, co po prostu chce zobaczyć.  No bo pomyślmy... W pociągu poznaje chłopaka, w którym prawdopodobnie kilka dni później się zakochuje. Ten zabiera go do domu jego kuzyna w którym Tomlinson mieszka tylko trzy tygodnie, po czym z dnia na dzień decyduje się na przeprowadzkę. Dziwnym trafem, okazuje się, iż wprowadza się właśnie do domu  Liama Payne'a, czyli jak się domyślał chłopaka jego siostry Lottie, wtulonej właśnie w jego pierś?
      Oh, przecież to takie normalne
-Cz-cześć- wydukał, obejmując ją ramionami wokół talii.
-Zapraszam- dziewczyna otworzyła szerzej drzwi, gestem zapraszając go do środka. Louis dopiero teraz poczuł, jak bardzo mu jej brakowało. Teraz odzyskał pewną cząstkę rodziny. Teraz mógł być już szczęśliwy.
      W miłej atmosferze minęła im kolacja. Tomlinson z wielkim uśmiechem na ustach poszedł na górę, do pokoju którego wcześniej przydzielił mu Liam. Miał niepohamowaną ochotę opowiedzieć komuś o całej sytuacji z Lottie i mieszkaniem w jej domu.
       Najlepiej komuś, komu mógł zaufać.
       Komuś, kto będzie się cieszył razem z nim.
       Komuś, kto go rozumiał.
       Harry'emu.
   Natychmiast złapał swego iPhone'a , wchodząc w szybkie wybieranie w którym miał jedynie Loczka. Jeden sygnał... Drugi...Trzeci. Nikt nie odbierał. Jednak chęć podzielenia się z kimś tą informacją była na tyle duża, iż z nieco mniejszym zapałem wyszukał w kontaktach numer Zayna, który po niecałych dwóch sygnałach odezwał się po drugiej stronie telefonu. Co jak co, ale refleks to miał świetny.  Po krótkim przywitaniu, opowiedzeniu mu całej historii oraz opanowaniu zdziwienia, iż Malik na prawdę się tym zainteresował chłopak odważył się wreszcie zapytać o Harry'ego i powód dla którego nie odbierał od niego telefonu.
-O Księżniczkę nie musisz się martwić, poszedł na jakiś film ze swoją znajomą którą spotkał gdzieś na ulicy.- chłopak parsknął śmiechem, a Louis wprost mógł przez słuchawkę wyczuć jego ironiczne spojrzenie i zobaczyć złośliwy uśmiech, który zapewne w tym momencie zagościł na jego twarzy.- Nawiasem mówiąc, to wiem, że dopiero się wyprowadziłeś, ale mógłbyś razem z siostrą i jej chłopakiem wpaść do nas na obiad, Styles na bank się ucieszy.
- Nie chciałbym być problemem, zwłaszcza, że jest nas trójka.- przygryzł dolną wargę, w nadziei, że Zayn jednak się zgodzi, gdyż na prawdę chciał się z nimi zobaczyć, mimo, że minęło tylko kilka godzin.
-Żaden problem! I tak gotujemy dla kilku osób, będzie fajnie jak wpadniecie.- Louis zmarszczył brwi. Czy to znaczy, że przyjdzie ktoś jeszcze? Na to wyglądało...
-Kto jeszcze przyjdzie?
-Oh, nikt taki...Sami fajni ludzie i Nick, i to raczej on powinien martwić się tutaj czy nie będzie ''problemem'', nie ty! -Po tych słowach mulat pożegnał się i rozłączył, nie dając Louisowi dojść do słowa, nie mówiąc już nic o sprzeciwianiu się, jeśli chodziło o jutrzejszy obiad.
     Następnego dnia, całą trójką stanęli przed drzwiami kompleksu Malika. Lottie na początku trochę śmiała się z Louisa, bo jego zaproszenie do domu Zayna wyglądało raczej jak zaproszenie do domu w którym jego rodzina miałaby poznać jego przyszłą żonę, czy coś...
     Obiad okazał się naprawdę miłą niespodzianką. Przyszedł Grimshaw oraz dziewczyny o imionach Danielle oraz Perrie. W przeciwieństwie do Nicka, bardzo miło się z nimi rozmawiało. Kilka razy poruszyły temat muzyki oraz sportu- czyli dwóch rzeczy bez których kiedyś, przed śmiercią Jay, Louis nie mógł żyć. Jego młodsza siostra oraz Liam również byli zachwyceni...szczerze mówiąc, wszystkim. Charlotte przez większość czasu rozmawiała z Zaynem, który prawdopodobnie wtajemniczył ją w jego dziwne relacje z Harry'm, ponieważ za każdym razem kiedy Tomlinson i Loczek zamienili ze sobą zdanie przeszywała swego brata spojrzeniem, zupełnie, jakby to ona a nie Harry była w jakiś sposób genetycznie powiązana z Malikiem. Liam zaś, dużo rozmawiał z Niallem. Na początku chłopak blondyna był nieco zazdrosny o ten fakt, jednak kiedy jego nowa znajoma wytłumaczyła mu, że ona i Payne są razem uspokoił się, i wrócił do wyłapywania wzajemnych spojrzeń Louisa i jego kuzyna, których w czasie tej kolacji zdawało się być naprawdę dużo.
-Louis, jesteś jeszcze głodny?- zapytał Zayn, kreśląc palcem wskazującym małe kółeczka na stole.- Bo wiesz, gapisz się na to, jak Harry przeżuwa to mięso z takim zafascynowaniem, jakbyś miał ochotę albo na nie, albo na niego.
      Szatyn spojrzał w bok, na Mulata, mrożącym spojrzeniem i zdał sobie sprawę, że jego wzrok rzeczywiście na zbyt długą chwilę zatrzymał się na jego przyjacielu. Nie to, że wpatrywał się w niego. Louis najzwyczajniej w świecie się zagapił w jakiś punkt na twarzy Stylesa, lub przynajmniej tak tylko sobie wmawiał.
      Posłał Zaynowi świdrujące spojrzenie, patrząc na niego i Lottie która trzęsła się ze śmiechu na krześle obok niego próbując ukryć swoje rozbawienie wpychając ziemniaka którym wcześniej łaskawie podzielił się Niall do buzi. Chłopak miał naprawdę wilczy apetyt. Louis jeszcze nigdy nie spotkał osoby która tak dużo jadła i ciągle była głodna.
     Po krótkiej chwili przekomarzania się, Danielle oświadczyła, że należałoby wreszcie zebrać ze stołu, skoro i tak nikt nic nie jadł. Kiedy to powiedziała, okazało się, że Zayn natychmiastowo musiał iść do góry, pokazać coś Lottie, a Niall wraz z Liamem muszą iść razem do łazienki. Louis serio dużo wiedział już o domu Zayna, i wiedział, że chodzi on załatwiać swoje sprawy z Horanem, ale to, że Blondynek idzie odlać się z chłopakiem jego siostry było dla niego sporym zaskoczeniem. Oczywiście Tomlinson wiedział, że robią to tylko dlatego, aby po prostu wymigać się od pracy, ale udawał głupiego. Po kilku minutach, stało się więc tak, że w jadalni został tylko on i Nick, ponieważ dziewczyny poszły zmywać naczynia, które reszta miała przynosić do kuchni, a Harry poszedł na górę, ponieważ bardzo bolał go brzuch.
    Towarzystwo Grimshawa nie było w najmniejszym stopniu przyjemne. Co sekundę mierzył Louisa wzrokiem lub patrzył na niego jak na idiotę.
-A więc... Jak ci się układa z Harry'm?- zaczął niepewnie szatyn, starając się przerwać nieprzyjemną ciszę między nimi. Nie widział jednak innego rozpoczęcia tematu, patrząc na to, że nie wiedział o Nick'u niczego, poza tym, że łączy go coś z jego przyjacielem.
-Nijak. Nie jestem z nim w związku, tak przy okazji.
-Ale przecież Harry powiedział, że...
-Może sobie tak mówić i myśleć. On jest dla mnie niczym.- Louis otworzył szeroko oczy. Miał mieszane odczucia. Z jednej strony, bardzo cieszył się, że między nimi według Nicka niczego nie ma, jednak z drugiej był na niego wściekły, że tak chamsko wykorzystywał Loczka.
-Nie mów tak, Harry nie jest niczym.-Zwęził oczy do tego stopnia, że obraz bruneta zaczął mu się rozmazywać, przysłonięty przez rzęsy.
-Oh, naprawdę?- Nick przybrał ton ironiczny, niczym rasowy morderca w filmie który Louis oglądał kilka dni temu, z resztą jego byłych współlokatorów.- Dlaczego mam tak nie mówić?
-Ponieważ on jest moim przyjacielem i boli mnie to, że mówisz o nim w ten sposób- po pokoju rozległ się jego głuchy śmiech odbijający się echem od ścian.
-Pozwól, że cię poprawię; ponieważ on jest twoim przyjacielem i boli cię to, że mam go na wyłączność. - Tomlinson znieruchomiał. On miał rację. - Boli cię to, że ty marzysz o tym aby go pocałować, pod czas gdy ja mógłbym pieprzyć go jak królika, prawda?- po tych wypowiedzianych słowach,  złość rosnąca w Louisie eksplodowała, i chwilę później Szatyn znalazł się koło Grimshawa, przypierając go do ściany.
-Odwołaj to!- zażądał przez zaciśnięte zęby, jednak w odpowiedzi ponownie usłyszał tylko jego śmiech.
       Wydarzenia potoczyły się później tak szybko, że nie wiadomo kiedy na nosie Nick'a wylądowała pięść Tomlinsona, zaczęli na siebie wrzeszczeć tak głośno, że z kuchni wybiegła Perrie i łapiąc się za głowę pobiegła szukać chłopaków a oni szarpali się dalej. Louis miał zdecydowaną przewagę nad  swoim przeciwnikiem. Zanim Edward przyleciała z powrotem do jadalni, gdyż nie mogła znaleźć nikogo kto mógłby jej w tamtym momencie pomóc, twarz rzekomego chłopaka Hazzy była cała w ulubionym kolorze Louisa. Mianowicie mówiąc- cała w krwi.
-A teraz zapamiętaj raz na zawsze: Harry nie jest zabawką. I jeśli jeszcze raz wyrazisz się o nim w taki sposób, na obitej twarzy się nie skończy. Harry jest mój. - wstał, z pozycji klęczącej i odwrócił się w kierunku drzwi, w których przejściu w magiczny sposób pojawili się pozostali. Ciekawe, jak dużo słyszeli...
Spojrzał na szczerzącego się do niego Zayna, unoszącego dwa kciuki w górę. W małej grupce ledwo dostrzegł twarz Loczka, wpatrującego się w niego z nikłym uśmieszkiem.
     Teraz nie liczyło się to, jak dziwne było to wszystko. Nie liczyło się to, że tak krótko się znali. Liczyli się tylko oni.
     Niepewnym krokiem ruszył w kierunku Harry'ego, mając zamiar zrobić właśnie to, co miał ochotę zrobić już pierwszego dnia, gdy się poznali.
Teraz już nic nie było w stanie go powstrzymać.
 ------------------------------------------------
Taki na szybko.
Wybaczcie, ale ostatni przed przerwą, i wracam do was 24 sierpnia a dłuuuuuuuuugim rozdziałem, który zdążę napisać zapewne na wakacjach.
Jak zwykle przepraszam za błędy.
Nie jestem zadowolona z rozdziału.
Dzieje się dużo, ale w sumie nic.
No i mało dialogów, za dużo przynudzania, mam nadzieje że mnie nie zabijecie.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ.
Kocham Was xx

tt: @luvvmylarry
ask http://ask.fm/ruszofapanteraxd
 
   



 

czwartek, 8 sierpnia 2013

rozdział V

     Louis z zadowoloną miną zakończył połączenie, wkładając telefon z powrotem do kieszeni. Był zaskoczony tym, jak otwarty na nowe znajomości stał się po śmierci jego mamy... Nie potrzebował pocieszenia, potrzebował po prostu ludzi przy których oderwie się od rzeczywistości.
    Jego nowa wersja wiele bardziej mu odpowiadała. Jay na pewno byłaby z niego dumna. od zawsze starała się o to, aby chłopak miał jak najlepiej, jednak nie mogła nic poradzić na jego zamknięcie w sobie.
    Przez kilkanaście minut rozmowy z Liamem, który sprawiał wrażenie bardzo miłego i ułożonego chłopaka zdążyli omówić wszystkie szczegóły spotkania, aby Tomlinson mógł obejrzeć mieszkanie. Właściwie, był to apartament, skoro Payne i jego dziewczyna szukali jeszcze jednego współlokatora, ponieważ ''było u nich dość pusto''.
     Wstał z łóżka i skierował się w stronę drzwi, otwierając je i wpadając na Zayna który prawdopodobnie stał pod nimi już od dłuższego czasu.
-Lubisz podsłuchiwać, Malik? -założył ręce na pierś przenosząc cały swój ciężar na lewą nogę.
      Nie było tak, że Louis był zdenerwowany na niego, po prostu chciał, żeby ten idiota tak myślał. 
-Bardzo.- odpowiedział sucho wzruszając obojętnie ramionami- kiedy wyprowadzka?
-W przyszłym tygodniu. -mulat siknął głową.- A teraz wybacz, ale muszę przejść.
-Gdzie idziesz?
-Do łazienki.- odparł krótko., próbując wyminąć chłopaka. Niestety, bez skutku.
-Po co? - ton jego głosu wcale nie wskazywał na to, że Malik żartował sobie ze starszego.  Wręcz przeciwnie, wydawał się na parwdę tym zainteresowany.
-Zayn, debilu, a po co chodzi się do łazienki? za potrzebą.- powiedział zniecierpliwiony . dopiero po chwili orientując się, o dwuznaczności wypowiedzianych przez niego słów na które uwagę zwrócił również jego rozmówca. Poruszał brwiami o przybrał ironiczny uśmiech.
-Jeśli tak, nie powinieneś najpierw iść po Hazze? - Louis nie był zaskoczony tym komentarzem. nawiasem mówiąc, spodziewał się go. Brak jakiejkolwiek sprośnej odzywki powiązanej z Harry'm byłoby takie nienaturalne...
-Możliwe, jeśli ty również chodzisz odlać się w towarzystwie Nialla.
    Mulat parsknął śmiechem uśmiechając się do niego szeroko.
-Dobra, przejdźmy do rzeczy.- jego głos nagle spoważniał. - Musisz mi obiecać, że nigdy nie zostawisz Harry'ego. Bez względu na wszystko.
-Nie rozumiem...
-Po prostu mi to obiecaj, Louis. - Czy to było dziwne? W wykonaniu Zayna- ani trochę. Poza tym. nawet bez żadnych przyrzeczeń, Tomlinson by tego nie zrobił.
-Obiecuję.
-Dzięki, a teraz już idź, bo zaraz zlejesz się na korytarzu.
    Normalnie Louis odegrałby się na Zaynie, przez jego uwagę, jednak pytanie, co miał na myśli nie dawało szatynowi spokoju. Ze względu na sytuację, odechciało mu się nawet iść do łazienki.
 -Masz dwa miesiące, Lou.
 -Na co, do cholery?
 -Na miłość.
    Chłopak chyba lubił sprawiać, że ludzie wariowali z powodu niewiedzy. Mimo tego, że to było zaledwie kilka sekund, Tomlinson czuł, jakby ktoś znalazł skarb i jego majątkiem w środku i nie chciał mu o tym powiedzieć. Ale powinien to zrobić, prawda? Ponieważ sprawa dotyczyła jego, prawda?  Rzucił Malikowi błagalne spojrzenie, dając mu do zrozumienia, aby po prostu mu powiedział, o co w tym wszystkim chodzi, ale Mulat tylko zaprzeczył ruchem głowy, i wycofał się z korytarza.
~*~*~*~*~*~*~*
    Tomlinson postawił walizkę przy drzwiach frontowych, rzucając jedno z ostatnich spojrzeń na dom, za czasu kiedy był jeszcze jednym z jego mieszkańców.
    - Na pewno chcesz się wprowadzić? - głos Nialla zmierzającego w stronę Louisa przeciął ciszę w pomieszczeniu.
       Szatyn pokiwał przecząco głową. Nie chciał się wyprowadzać, taka była prawda. Niestety, ze względu na sytuację panującą w domu przez jego dziwne przyjacielskie (?) stosunki z Harry'm, mimo woli nie mógł z nimi zostać.
       Blondyn zacisnął wargi, obejmując jednym ramieniem Louisa, który miał wrażenie, że chłopak na prawdę go rozumie.
- Widać, że między wami nie ma normalnych relacji, Lou. Nie oszukujmy się. - uśmiechnął się pokrzepiająco, patrząc szatynowi w oczy.
       Szczerze mówiąc, trudno byłoby komukolwiek na miejscu Tomlinsona mieć ''normalnych relacji'' z Loczkiem.Szczególnie wtedy, kiedy patrzy na ciebie, szeroko otwartymi, zielonymi oczami, uśmiecha, ukazując dołeczki w policzkach lub podsuwa te swoje chujowo słodziaśne loczki pod sam nos, abyś się nimi pobawił. W takich momentach, Louis chciałby rzucić wszystko, zapomnieć że jest chłopakiem, wziąć go na ręce, przy okazji wciskając czerwony guzik na pilocie, który byłby odpowiedzialny za dynamit zamontowany wcześniej przy penisie Nicka, zabrać Harry'ego na górę, zamknąć w klatce i nie wypuszczać tak długo, aż powie mu, że Louis jest dla niego najważniejszy.
       Tak, Tomlinson myślał już kiedyś nad tym, i szczerze mówiąc sam sobie przyznał w myśli, że gdyby była taka możliwość- zrobiłby to. Ale nie mógł.
       Nie miał już siły karcić się w myślach, a każdym razem, kiedy jego podświadomość i heteroseksualność nagle zaczynała zauważać, jak idealny jest młodszy chłopak. Raz nawet, próbował odciąć się od tego wszystkiego na cały dzień wychodząc z domu, ale kiedy przechodząc na ulicy obok sklepu z ciuchami, w którym wisiała koszulka koloru dokładnie takiego, jakiego oczy na Harry całe jego opanowanie i plan chuj strzelił.
       Louis tylko na początku próbował wypierać, że nie podoba mu się (lub po prostu tak mu się wydaje) Harry, jednak po dwóch tygodniach, w końcu przyjął do siebie tą myśl, nadal nic nie mówiąc o tym reszcie. Nawiasem mówiąc, nikomu oprócz Harry'ego i tak nie opłacałoby się o tym mówić. Niall od dłuższego czasu miał co do tego podejrzenia, a Zayn, jak widać, był o tym święcie przekonany, i jeśli Tomlinson wyjawiłby mu tą tajemnicę, z jego możliwościami przyprowadziłby Harry'ego i kazał Louisowi mu się oświadczyć...
      Bardzo prawdopodobne była też opcja, że to co czuł, wcale nie było miłością. Nie mógł wiedzieć, czy była to miłość jego życia, czy przyjaźń. Nigdy nie zaznał uczucia bezpieczeństwa od nikogo innego, jak od jego matki. Właśnie dlatego Louisa nie obchodziłoby zdanie innych, jeżeli w najgorszym przypadku okazałoby się, że interesuje go ta sama płeć. Nie robiłby z tego zamieszania. Nie posiadał rodziny, której przez swą orientację mógłby przynieść wstyd, ani znajomych, którzy z tego powodu by się od niego odwrócili.
       Świadomość, że Harry mógłby być dla niego kimś więcej całkowicie zawładnęła jego umysłem. Dla innych mogłoby wydawać się niejasne to, że Louis przyjął to ze stoickim spokojem, nie próbując tego leczyć, czy coś w tym stylu. Dla niego samego, wydawało się to jednak śmieszne, że przyjął to do wiadomości, znalazł obiekt westchnień oraz zdążył znienawidzić obiekt westchnień obiektu jego westchnień oraz opracować plan tego, jak rozsadzić mu jądra, co jak zaznaczył któregoś dnia pod czas rozmowy z Tomlinsonem Zayn - ,,owy osobnik w ogóle je posiadał''.
      Jak cholernie dziwne to było..?
      Louis nie oczekiwał od Loczka niczego więcej, jak zwykłej przyjaźni. Wystarczyło mu to, że przynajmniej w jakiś sposób, chłopak traktował go wyjątkowo...
       *Zayn przekroczył próg domu rzucając plecach, który miał przełożony przez ramię w kąt pomieszczenia. 
- Jestem! -Krzyknął, wchodząc głębiej do domu, zastając Harry'ego który biegał jak popierdolony wycierając kurze. 
      Malik zbliżył się do kuzyna, chcąc go na powitanie pocałować w policzek, (takie typowo gejowskie przywitanie) jednak Loczek zrobił duży krok w tył, odsuwając się od niego i rozkładając ramiona, aby dać mu ''miśka''. Zayn przyjął propozycję i na krótką chwilę zanurkował w ramiona Harry'ego, po czym odkleił się od niego i ruszył w kierunku kuchni. .
-Księżniczce Haz albo się coś stało, albo ma focha w dupie, bo nie dał cię przywitać po staremu... - Niall i Louis siedzący przy stole zwrócili spojrzenia w jego stronę. - Do tego sprząta jak pojebany. Może ma okres?
    Blondyn parsknął śmiechem, przy okazji wypluwając zawartość swoich ust napełnionych coca-colą z powrotem do szklanki. 
- Nie ma okresu, mnie też przywitał dzisiaj inaczej. 
-Dlaczego?
-Bo powiedział, że jego policzki są zarezerwowane tylko dla Louisa ...*
       
      Louis poczuł jak przyjemne ciepło wypełnia jego klatkę piersiową, na myśl o chłopaku który od rana udawał chorego. To słodkie, że kazał zrobić sobie herbatę, bo podobno ''było mu zimno'', i dać termometr ponieważ ''czuł, że miał gorączkę'', błagać Louisa o zostanie u nich do czasu końca jego choroby a następnie zostać nakrytym na wyciąganie z kubka urządzenie do mierzenia temperatury akurat pod czas, kiedy Louis otworzył drzwi, by przynieść mu wcześniej ugotowany rosół.
- Nie rób tego.- szatyn usłyszał głos Zayna dochodzący z niedaleka
-Dlaczego?
-Będzie ci trudniej.
-Co trudniej?
-Zrozumieć, ponieważ mam przeczucie, że pokochać już zdążyłeś.
- O czym ty mówisz, Zayn? - Louis zmarszczył brwi, jednak Malik ponownie pokręcił głową, wymigując się od sensownej odpowiedzi.
-Dwa miesiące, aby zmienić swoje życie- szepnął.- dwa miesiące, by go zatrzymać.
-''Zatrzymać''..? - Mulat przygryzł wargę, zaciskając oczy, jakby chciał potwierdzić słowo szatyna - Dokąd się wybiera?
-Tego nie wie nikt, Lou.
- Dlaczego to robi?
-On ucieka.
-Przed czym?
-Przed życiem, Stary.
     Zayn odwrócił się na pięcie i ciągnąc za rękaw Nialla wyszli z korytarza rzucając mu przez ramie krótkie ''do zobaczenia''.
     Louis nie wiedział co zrobić. Słowa Malika jeszcze bardziej namieszały mu w głowie, w której i tak miał już całkowity bałagan.
      Zdenerwowany zacisnął oczy, a kiedy je otworzył stał przed nim Styles we własnej osobie.
      Zdeterminowany tym, co powiedział mu Zayn wiedział, że musi dać Hazzie powód do nieopuszczania miejscowości.
      Nieśmiało przycisnął usta do policzka Harry'ego, może chcąc, a może nie chcąc trafiając centralnie w kącik ust młodszego, po czym bez słowa odwrócił się, złapał walizkę i wyszedł z domu.
 Liczyła się teraz tylko przeprowadzka.
On.
Dom Liama.
Taksówka.
Podróż.
A nie Harry i te cholerne łaskotanie w podbrzuszu.
Szkoda, że nie wiedział, iż owe motylki męczyły również Stylesa.
Szkoda, że nie wiedział, jak ważny dla niego jest ...


------------------------------------------------------
taki na szybko ;D
przepraszam za wszelkie błędy.
Jak obiecałam, dodaję dzisiaj, już bez żadnych opóźnień.
Liczę, że chociaż trochę wam się spodoba, bo ja nie jestem zadowolona... :)
Przyjmujemy zasadę : CZYTASZ-KOMENTUJESZ .;D
może być to zwykłe ''next'', żebym po prostu wiedziała, iż opłaca się pisać dalej ♥
następny rozdział w poniedziałek, ponieważ do niemiec jadę jednak kilka dni później ;)
tt: luvvmylarry ;))
Pozdrawiam <3



      

      

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

rozdział IV

-Idź tam, i pokaż kto tu rządzi!- Malik Poklepał Louisa po ramieniu.
-Idę...- zrobił kilka małych kroków, znikając za wyjściem z jadalni.
    Po dość długim czasie znalazł się na korytarzu. Kiedy do niego zmierzał jakoś wszystko nagle wydało mu się ciekawe. Nawet to, jak duża była pajęczyna wisząca w rogu pomieszczenia. Z przejęcia nią, szatyn stanął na chwilę w miejscu wyobrażając sobie pająka który musiał ją zrobić
     Spojrzał za siebie i zobaczył mordercze spojrzenie Zayna i Nialla wskazującego mu dłonią że ma się ruszyć i przejść jeszcze te trzy, cztery metry.
     Harry odsunął chłopaka od siebie. Nareszcie, no bo ile można się całować..? Harry byłby pewnie zajebistym nurkiem, sam Louis w ciągu tak długiego czasu zdążyłby się udusić już kilka razy.
-Umm...Potrzebujesz czegoś, Lou? -Harry wyraźnie był trochę zażenowany że Tomlinson przyłapał ich pod czas takiej sytuacji.
Tylko co miał mu powiedzieć? Że Zayn kazał mu tu przyjść bo on sam nie mógł usiedzieć w miejscu, z zazdrości że straci przyjaciela? To byłoby idiotyczne... To i tak jest już idiotyczne. Louis był idiotą.
-Nie, po prostu szukam łazienki. Przepraszam, jeśli przeszkodziłem. - Zdobył się na wymuszony uśmiech.
-Jest na przeciwko pokoju Nialla i Zayna.
-Dzięki - wymruczał cicho.
 
    Znowu stchórzył. Ale to nie była jego wina. To była wina Harry'ego, bo to on go opluł. To przez niego życie Louisa obróciło się o 180 stopni. Dla osoby o takim charakterze jak Louis to wszystko działo się stanowczo za szybko. Gdyby ktoś kilka dni temu powiedział mu, że będzie mieszkał z trzema mężczyznami których praktycznie nie znał, na pewno by go wyśmiał. Chociaż nie... Kilka dni temu Louis nawet nie odzywał się, jeśli było to zbędne, nie mówiąc nic o śmiechu.
    Był zamkniętym w sobie chłopakiem który nie ufał nikomu i nie potrzebował zmian. Nie chciał ich... Właśnie to był prawdziwy on. Nie docierało do niego, jak mógł wejść z butami w życie tej trójki i oczekiwać, że będzie dla nich na prawdę ważny. Jak przyjaciel, jak brat.
   Wrócił z powrotem do Nialla i Zayna. Blondyn siedział mulatowi na kolanach. Louisa szczerze mówiąc zżerała zazdrość kiedy widział to, jak jeden drugiemu okazywał iż jest całym jego światem. Też chciał mieć kogoś takiego.
-Jestem idiotą. -westchnął.
-Tak, jesteś. - Irlandczyk uśmiechnął się do niego pocieszająco, na chwilę przerywając swą fascynującą zabawę rozporkiem.
-Nie mówię o Harry'm i tym drugim pedale który za chwilę pewnie zacznie molestować go na korytarzu- jego głos nagle stał się nieco poirytowany.
-Spokojnie, stary.- Zayn podniósł ręce do góry w geście obrony. - Tak przy okazji; spójrzmy prawdzie w oczy, nie pozwoliłbyś na to... Więc co się stało?
-Musimy trochę zwolnić.
    Niall i Zayn byli na prawdę fajnymi chłopakami. lecz ironia w ich głosie to była jedna z cech które były ich wadą.
    Horan przechylił głowę na bok, patrząc na Louisa jak na idiotę.
-Co ty chcesz zwalniać? Przyjaźń?
    W myślach Louisa brzmiało to nieco bardziej sensownie, ale no cóż...
-Tak, a co innego? - Zayn porozumiewawczo poruszał brwiami, jakby chciał powiedzieć ,,Wiesz, o czym mówię''
   Szatyn przewrócił oczami. Zayn był taki głupi, udawał iż taki jest, czy po prostu sprawiał takie wrażenie..?
-Malik, wybacz pytanie, ale czy ty przypadkiem przy smażeniu tej jajecznicy nie pierdolnąłeś się patelnią w głowę?- wskazał ruchem głowy na do połowy opróżniony talerz kolacji którą spożywał Harry zanim poszedł migdalić się z Nickiem.
-Dlaczego nie?
-Po pierwsze; Znamy się jeden dzień. Po drugie; On ma Nicka. Po trzecie; Ja kurwa nie jestem gejem. - Jego głos przy ostatnich słowach podniósł się do tego stopnia, iż niemal krzyczał.
    Kiedy Louis był w takim stanie nic nie mogło go powstrzymać przed wyrażeniem emocji. Robił to tak rzadko, że niektórzy ludzie nawet wątpili w to, że w ogóle potrafił to robić.
- Tylko żartowałem...więc co masz zamiar zrobić?
   No właśnie, tego akurat Tomlinson nie wiedział. Polubił tą trójkę, nawet jeżeli dopiero się poznali. Nie chciał zupełnie zrywać kontaktu z pierwszymi ludźmi w jego życiu którzy jego również polubili.
   Wyjazd ze swego rodzinnego miasteczka jednak wyszła mu trochę na dobre, aczkolwiek gdyby mógł cofnąć czas to nic by w swoim życiu nie zmieniał.Oddał by wszystko, by to zrobić. By z powrotem mieć rodzinę przy sobie, by mógł przytulić się do mamy i powiedzieć jej, że ją kocha. Pierwszy raz od minionych ośmiu lat. By jego siostry nie musiały zamieszkać u jakichś krewnych, a Lottie nie uciekłaby do swojego chłopaka, o którym nikt z rodziny nie wiedział. By móc się zmienić.
    Poza ty nie wiadomo nawet czy jest szansa na przyjaźń, której jeszcze nie zawarł w najmniejszym stopniu z żadnym z nich, nawet z Harry'm, mimo iż go ''naznaczył''.
Nawet ktoś odizolowany od świata i ludzi, ktoś, kto nigdy nie miał nikogo komu mógłby powiedzieć dosłownie wszystko wiedział, że nie ktoś kogo zna tak krótko może być jedynie kolegą.
-Zamierzam się wyprowadzić.

~*~*~*~*~*~*~

     Dni pędziły nieubłaganie szybko. Znajomość czwórki chłopaków znacznie się pogłębiła. Zwłaszcza Stylesa i Louisa. Oboje wiedzieli o sobie coś, czego nie wiedziała reszta. Wiedzieli, jak to jest stracić kogoś dla siebie ważnego.  W mgnieniu oka od spotkania Loczka oraz Tomlinsona minęło czternaście dni, spędzonych głównie na oglądanie filmów TV- które jak już starszy z nich zdążył zauważyć- uwielbiał Harry.
-Chłopaki, nie wiecie przypadkiem gdzie są moje zapiski na których były numery telefonów osób chętnych na wynajem mieszkania?- zapytał któregoś dnia szatyn popijając czarną, okropną kawę zaparzoną dla niego przez Loczka.
-Nie, mi niestety nie rzuciła się w oczy- odpowiedział Niall po krótkiej chwili zastanowienia.
-Najwidoczniej los nie chce abyś się od nas przeprowadzał- Oczy Loczka przez chwilę błądziły po twarzy Tomlinsona zanim napotkały jego oczy wpatrujące się w niego.
-Oh, tak, ale Harry pragnie tego najwidoczniej dużo bardziej.- Trzy pary oczu zwróciły się ku mulatowi- No co tak patrzycie? Wnioskuje to po tym że dzisiaj rano Styles utopił obiekt twoich poszukiwań w toalecie, niczym mój dyplom kiedyś. Serio, nie masz innego sposobu pozbywania się rzeczy? Nie mogłeś na przykład wsadzić tych jebanych kartek do niszczarki?
-Do niszczarki to ja ci mogę wsadzić do innego, więc radzę się zamknąć.- chłopak zacisnął zęby i ciskał piorunami* w stronę swego kuzyna.
   Wstał, przy okazji potykając się o rozwiązane sznurówki swoich białych conversów i ruszył w kierunku drzwi, na chwilę zawieszając jeszcze wzrok na Niallu.
-A tobie radzę hamować swojego chłopaka. Nie chcę potem słuchać jakichś narzekań że nie masz czym się bawić w nocy. - Rumieniec Horana pojawił się niemal w takim tempie, w jakim dupa Stylesa wędrowała właśnie po schodach.
    Mimo, iż Louis uważał całą sytuację za na prawdę śmieszną, jego drugie ja wciąż podsuwało mu myśl że Harry mógł poczuć się nieprzyjemnie.
-Pójdę do niego - oznajmił Louis zszokowany i mile zaskoczony faktem, iż z ust Malika nie padł tym razem żaden komentarz.
    Przeskakując po dwa stopnie wszedł po schodach na górę i delikatnie zapukał w drzwi sypialni Loczka.
-Wypierdalaj.
  Styles musiał być na prawdę zdenerwowany, co nie umknęło dość czujnej uwadze Louisa. Ale czym tak właściwie?  Znał Zayna praktycznie od urodzenia, tak więc powinien wiedzieć że chłopak lubił denerwować ludzi. Ba! On kochał to robić. Sam Tomlinson przekonał się o tym po zaledwie dwóch tygodniach jakie spędził w jego domu. Mimo tego, był na prawdę świetny.
    Możliwe też, iż Harry'emu było głupio że wyszło na jaw, iż chciał zatrzymać Louisa.
    Szatyn lekko uchylił drzwi nie zważając na niemiłą odpowiedź.
-Mogę?- twarz młodszego automatycznie** wystrzeliła w kierunku z którego dochodził głos Tomlinsona, a na jego policzkach pojawiły się rumieńce, według Louisa dlatego, iż zdał on sobie sprawę z tego, że nie jest on jego kuzynem i nie powinien odzywać się do niego w taki sposób, lub z powodu sytuacji z ulotkami.
Ponieważ powód nie mógł być inny, prawda?
   Loczek uśmiechnął się przepraszająco i gestem dłoni zaprosił starszego do środka.
   Louis przemierzył całą długość pokoju i usiadł na skraju łóżka.
- Przepraszam, nie powinienem niszczyć tych ulotek- spuścił głowę tak, że jego niesforne loki zakryły większość jego twarzy.
  Tomlinson parsknął śmiechem
-Naprawdę przepraszasz mnie za to, że utopiłeś nic nie znaczące kartki w kiblu? Tą najważniejszą trzymam w kieszeni, nie ma się o co martwić. - Harry odetchnął z ulgą. Nie dlatego, że nie utopił tej kartki, na której naprawdę zależało Louisowi, tylko dlatego, że chłopak nie jest na niego zły.
   Obydwoje położyli się na łóżko.
-Dlaczego nie chcesz tu mieszkać, Lou?
-Ponieważ to jest dziwne.
-Co jest dziwne?
-Wszystko jest dziwne.
-Co w tym dziwnego? My też jesteśmy dziwni.
-Życie jest dziwne.
-No właśnie. jednak żyjemy, i ta jego dziwna część czasem wychodzi nam na dobre.
-To nie to samo.
-Jak to nie to samo? - Louis przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią. Zaczynał się już gubić przy tak dziwnej wymianie zdań.
-Wszyscy przywykliśmy już do tego, że życie ma swoje dziwne strony. Takiej dziwności jeszcze nie przeżyłem. Coś jakbym... pocałował dziewczynę którą znałbym od urodzenia i dziewczynę której nigdy wcześniej nie widziałem na oczy, czaisz?
-Nie. Ani trochę.
    Tomlinson otworzył usta, aby odpowiedzieć, że on też nie, jednak jego poczynania przerwał dźwięk otwieranych ponownie drzwi i głowa Malika wyłaniająca się zza nich.
    Harry od razu przybrał naburmuszoną minę, aby dać swemu kuzynowi do zrozumienia, że nie chce z nim rozmawiać i najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby najzwyczajniej w świecie sobie poszedł.
    Towarzystwo Louisa dużo bardziej mu pasowało. Loczek nie wiedział, jaki chłopak był kiedyś, lub jaki nadal jest w rzeczywistości, jednak według niego wyglądał on na osobę zamkniętą w sobie, nieśmiałą, ale bardzo zabawną i mimo wcześniej wymienionych cech towarzyską.
    Wydawał się być przyjacielem stworzonym dla Harry'ego.
 -Oh, Księżniczka Haz nadal na focha w dupie? Myślałem, że Louis w jakiś ''magiczny'' sposób się go pozbył- Mulat zaznaczył palcami cudzysłów.
   Tomlinson naprawdę podziwiał Stylesa za to, że wytrzymał z nim tak długo. Sam ton jaki przybierał w zdaniach służących do wnerwiania jego oraz Loczka był na tyle irytujący, że szatyn ledwo powstrzymał się przed zdjęciem buta i rzucenia go nim w twarz.
-Jeśli oczywiście wiecie, co mam na myśli.
   Louis spojrzał w bok, na Harry'ego który cały kipiał złością. Jego świdrujące spojrzenie mogłoby chyba nawet zabić...
   Sam Tomlinson nie dziwił mu się jednak. Jego również zachowanie Zayna doprowadzało do szału.
-Daj spokój, Harry jest po prostu zdenerwowany, bo przerwałeś nam naszą pasjonującą rozmowę o modelach niszczarek...- Louis przybrał ironiczny wyraz twarzy i podniósł brwi do góry. Z nim nawet ktoś kto jest mega wkurwiający- w tym przypadku Malik- nie wygra.
   Rysy twarzy Loczka na powrót zrobiły się bardzo delikatne, a w oczach zamiast złości widać było rozbawienie.  Zacisnął wargi, prawdopodobnie dlatego, aby się nie roześmiać.
-Oh zamknij się, Louis.- Na twarzy chłopaka wymalowany był grymas, oraz odrobinę uznania, iż ktokolwiek spróbował mu się postawić.- Przyszedłem tylko powiedzieć, że Książę Nick przyszedł zabrać cię na jakiś gówniany film do kina.
  Harry automatycznie zerwał się z miejsca, nagle ożywając.
-Nick? Kiedy przyszedł?
    Zayn popatrzył na niego jak na idiotę. Zachowywał się jak dziecko cieszące się lizakiem lub nową zabawką.
-Przyszedł jakieś dziesięć minut te...- Oczy Stylesa powiększyły się do tego rozmiaru, że pozostała dwójka miała wrażenie, jakby miały za moment wyskoczyć z orbit.
-Co?! Dlaczego mnie nie zawołałeś?! - Chłopak wyciągnął ręce w kierunku chłopaka, szarpiąc go za ramiona.- Wybacz Lou, ale muszę...
-Nie spiesz się tak.- Powiedział mulat.- kazałem mu iść do domu. Właściwie, to sam poszedł.
-Dlaczego?
-Nie wiem. Ja po prostu poprosiłem go aby zaczekał.- w jego ciemnych oczach widać było, że coś wykombinował. Z resztą...to był Zayn! Harry doskonale wiedział, że on zawsze coś kombinuje.
-Na co zaczekał? Malik, ty idioto, co mu powiedziałeś? - Ramiona młodszego opadły, jakby miał za chwilę iść na ścieńcie. Miał bardzo złe przeczucia.
- Nic takiego. Po prostu wspomniałem mu żeby nie szedł na górę, bo nie lubisz jak ktoś przerywa ci w obciąganiu.- uśmiechnął się słodko, niczym aniołek. Chujowo diabelski aniołek.
-Żartujesz sobie, prawda? - spojrzał na niego z nadzieją, że okaże się to tylko jednym z idiotycznych żartów jego kuzyna.
    Mulat pokiwał powoli głową za znak zaprzeczenia a Harry skierował wzrok na Louisa, który uśmiechnął się do niego lekko.
    Patrząc na całą tą sytuację, z jednej strony była ona naprawdę zabawna. W tamtej chwili jedyną rzeczą jaką potrzebował szatyn było zobaczenie miny Nicka, kiedy Zayn mu to powiedział. Jak widać nie jest on jedyną osobą w tym domu która nie przepada za tym chłopakiem. No tak, nic dziwnego. Zachowywał się niczym upośledzone dziecko...
   Louis naprawdę bardzo współczuł Harry'emu gustu. Kogoś z tak fajnym charakterem stać było na chłopaka lepszego od tego, jakim był Grimshaw. Atrakcyjność -której chłopak nie miał w najmniejszym stopniu- nie sięgała Loczkowi nawet do pięt. Ponieważ Styles był naprawdę atrakcyjnym mężczyzną. Louis był na tyle pewny swojej orientacji seksualnej, iż mógł to śmiało zauważyć. Szczególnie wtedy, kiedy loki opadały mu na czoło, a jego policzki były zaróżowione. Na pewno Nick nie zauważa w nim też takich szczegółów jak ten, że zieleń oczu Harry'ego był najpiękniejszym odcieniem owego koloru jaki mógł podarować komuś Bóg.
    Po kilkugodzinnej grze w butelkę w końcu poszli spać. Tomlinson nigdy nie uczestniczył w żadnej z takich zabaw, nie wiedział nawet że mogą być one tak fajne. Poczuł się jak jedenastoletni chłopak, jarający się wszystkim dokoła. Kiedyś podejrzewał, że pod czas tej gry rozmawia się tylko i wyłącznie o dziewczynach i innych rzeczach i nimi powiązanymi. Szybko też odkrył że taki przebieg spraw nie będzie zbyt możliwy przy trójce chłopaków z których ani jeden nie jest heteroseksualny.
    Mimo tego, ta sytuacja mu pasowała. Sam nigdy w życiu nie miał dziewczyny, nie chciał się tym chwalić.
    To nie było tak, że Louis nie cieszył się zainteresowaniem u płci przeciwnej, bo powodzenie miał na prawdę wielkie. Było tak, że po prostu żadna dziewczyna nie cieszyła się zainteresowaniem u niego. Nie był odmieńcem, czy czyś w tym stylu. Najprostszym tego wytłumaczeniem był fakt, iż nie zawierał nigdy znajomości, zwłaszcza z pustymi lalkami Barbie z toną makijażu na twarzy i pustką w głowie.
   Chłopak nie spotkał się jeszcze z dziewczyną na tyle normalną i naturalną aby mogła ona zyskać zainteresowanie Louisa jej osobą.
    Możliwe że to dlatego, że nie chciałby ranić tych kobiet jeżeli okazałyby się nie w jego typie. On wiedział, co to znaczy cierpieć, nie chciał aby inni również przechodzili przez piekło, w dodatku z jego powodu...
     Chłopak po wyrzuceniu obiektu którym grali udał się do swojego pokoju. Myśli o tym wspólnie spędzonym czasie nie dawały mu spokoju. Szczególnie słowa wypowiedziane przez Harry'ego, zainicjowane oczywiście przez Malika.
     *Zayn zakręcił butelką. Kilkanaście razy okręciła się w okół własnej osi, zanim zaczęła spowalniać swoje tempo i zatrzymała się na jego kuzynie. Mulat zrobił chytrą i podstępną minę, jakby czekał na to od dawna. Prawdopodobnie właśnie tak było, ponieważ za każdym razem, kiedy to on kręcił i butelka wskazywała na Harry'ego mocno trzymał kciuki, a gdy go omijała cicho klął pod nosem.
-Więęęc - przeciągał Malik, opierając głowę na ramieniu Nialla- prawda, czy wyzwanie?
     Loczek wiedział, że wyzwania Zayna nie są dobrym kuzynem. Był niemożliwy, jego pomysły mogłyby sięgnąć nawet trochę za daleko, na przykład do striptizu na stole...
-Prawda, debilu.
      Mulat uniósł brwi, a potem lekko skinął głową przyjmując tą wiadomość do siebie
-Co byś zrobił, gdyby Louis właśnie oświadczyłby, że mu się podobasz?
      Oczy Harry'ego oraz chłopaka a którym była mowa znacznie się poszerzyły.
-Nic bym nie zrobił, co miałbym zrobić?
-To ja się ciebie pytam, Styles. Tak przy okazji; przypominam, że to ma być prawda.
      Loczek zaczął niespokojnie gnieść skrawek koszulki.
-Pocałowałbym go. *
   
   Szczerze mówiąc, w tym wszystkim nie byłoby nic złego, gdyby nie to, że Louisowi podobał się ten pomysł. Spodobał mu się tak bardzo, że do końca gry jego myśli nim zawładnęły.
 Nie wiedział czemu, był przecież hetero.
    Ale usta Harry'ego wyglądały tak cholernie słodko kiedy przygryzł wargę wlepiając oczy w podłogę w oczekiwaniu na reakcję szatyna ...
    Zdecydowanie jego myśli zaszły za daleko.
    Zaszły tak bardzo daleko, że od razu po zamknięciu drzwi chłopak wyjął z kieszeni kartkę złożoną na pół oraz telefon, wystukując cyferki na klawiaturze jego iPhone'a.
- Dzień Dobry, nazywam się Louis Tomlinson. Czy rozmawiam z Liamem Paynem? Ogłoszenie na wynajem mieszkania jest nadal aktualne..?


*- w sensie piorunującym spojrzeniem, mam nadzieję że zrozumiałyście ;)
**- przepraszam, że to słowo jest praktycznie w każdym rozdziale, ale mam jazdę na piosenkę ''Automatic'' i tak jakoś wychodzi... :D
-------------------------------------------
jak zwykle przepraszam z błędy, i tym razem za to, że czekaliście tak długo...
Co do poprzedniego posta, postanowiłam wybrać opcję, w której skończę najpierw ten blog, jak chciała większość z was, jednak rozdziały będę dodawała szybciej. ;)
nie oszukujmy się, jesteśmy w czwartym rozdziale, a ja już drugi raz nawaliłam...z racji tego teraz będą pojawiały się one co jakieś 3 dni :D
wynagrodzę wam to, że jestem tak nieodpowiedzialna i obiecuję, że to już się nie powtórzy ! ♥
Dziękuję za wszystkie komentarze, jesteście na prawdę wspaniałe...:')
jeśli chcecie ze mną kontakt, tutaj jest mój tt: @luvvmylarry
a tu ask: http://ask.fm/ruszofapanteraxd . Możecie pisać przemyślenia, pytać o rozdziały i podsuwać swoje pomysły które być może też zamieszczę w historii.
Love U All ;3
next w czwartek.
PRZYRZEKAM ;)




    

sobota, 3 sierpnia 2013

informacja ;)

Z racji tego, że mam małe zamieszanie w domu z powodu mojego wyjazdu na wakacje za granicę rozdział pojawi się w niedzielę.
oprócz tego od 10.08 do 24.08 nie będzie mnie w domu, i nie złapię łaj faj, a z telefonu i tak nie da się pisać postów więc nie będę miała możliwości dodawania ;c .
Ustawiłam też, że anonimy mogą komentować oraz wyłączyłam weryfikacje obrazkową za radą czytelniczek ;3
Przy okazji chciałabym was zapytać o radę.
Lepiej:
1. kontynuować tego bloga, chociaż z mojej perspektywy wydaje się on naprawde nudny, i gubie się bo czasem mam problem z wymyśleniem co dalej i dopiero potem zacząć drugi.
2. Napisać inny blog, z dużo ciekawszą fabułą, mam już całą opanowaną.
czy
3. pisać oba, tyle że na rozdziały będziecie musiały dłużej czekać


czekam na propozycję, na prawdę mi to pomoże.
Jutro wieczorem pojawi się rozdział, miłego xx