- Gdyby ktoś w głowie Louisa mógł śledzić wszystkie jego myśli, na pewno powiedziałby, że jest masochistą. Potrafił zdołować się w każdym miejscu, o każdej porze i z każdego powodu. Nie lubił mieć świadomości, że jest szczęśliwy. Niektórzy powiedzieliby, że już nigdy taki nie będzie. Śmierć matki, zabranie ojca do więzienia, rozpad rodziny oraz to, że chłopak nigdy się z nikim nie wiązał , według publicznej opinii przekreślało resztę jego życia. On jednak patrzył na świat z zupełnie innej perspektywy. Wiedział, że kiedy kończy się jeden dzień- zaczyna drugi. Podobnie było z wydarzeniami w jego życiu. Wiedział, że złe dni wreszcie miną, jak jego cierpienie, na miejsce którego przyjdzie szczęście. Właśnie Harry mu je dawał w nadmiarze. Ten chłopak był dla niego jak heroina. Z każdym jego dotykiem, spojrzeniem, oraz każdym gestem, Louis uzależniał się od niego coraz bardziej i pragnął kolejnej dawki. To było nowe uczucie, a on nigdy nie lubił zmian. Nawiasem mówiąc, jedynymi rzeczami które lubił oprócz piłki nożnej oraz muzyki były takie, które miały coś wspólnego z Harry'm... Lecz jeśli by się zastanowić, Loczek zmienił w jego życiu naprawdę wiele. Z rozmyślań wyrwał Louisa głos Malika, wciąż usilnie próbującego wymusić na swym kuzynie informacje o powodzie dla którego chce mieć pokój właśnie z Louisem. Gdyby ten potrafił odpowiedzieć mu na to pytanie, zrobiłby to, wiedząc, że tylko usłyszenie tego, czego chce zadowoliłoby go na tyle, aby wreszcie się zamknął. Patrzył więc na Harry'ego wyczekująco, mając nadzieję usłyszeć z jego ust wyjaśnienie całej tej sytuacji.Wiedział od samego początku o tym, że Louis spodobał się jego kuzynowi. Z resztą...nawet idiota mógłby to zauważyć. Jego błyszczące oczy, rumieńce pojawiające się na jego policzkach praktycznie co chwilę w obecności Szatyna i uśmiech nie schodzący z twarzy mówił sam za siebie. Tomlinson bardzo przypominał mu Luke'a. On również był cichym, zabawnym chłopakiem, który w gorszy dzień samym swoim sposobem bycia potrafił sprawić, że Harry tryskał radością. Pożegnali się z resztą i poszli do pokoju, nadal trzymając się za ręce. -Ide się wykąpać- rzucił Styles, kiedy tylko zamknęli za sobą drzwi. Skierował się w stronę swojej szafki z ubraniami, wyjmując z niej dwie pary spodni dresowych oraz dwie białe koszulki. Rzucił jeden komplet ciuchów w stronę szatyna przyglądającego się jego czynom i uśmiechnął się do niego słabo. Był naprawdę zmęczony, bardzo bolała go głowa. To, co wydarzyło się W ciągu dnia zupełnie namieszało mu w niej, powodując przy okazji migrenę. Po kilku minutach siedzenia i przysłuchiwania się wodzie lecącej zapewne z prysznica za ścianą znudzony Louis wstał z łóżka, podchodząc do półki z książkami. Jedna z okładek była zdecydowanie grubsza od pozostałych, co bardzo zainteresowało Tomlinsona. Wyjął przedmiot, orientując się, że nie była to książka, tylko album. Na jego przodzie pozłacanymi literami widniał napis ''Forever''. Przejeżdżając po nim palcami przewrócił pierwszą stronę, a jego oczom ukazało się zdjęcie Harry'ego i jakiegoś chłopaka. Loczek patrzył na niego z takim uwielbieniem... Szatyn poczuł uścisk zazdrości w sercu. Nie do końca doszła do niego wiadomość, że jest to chłopak, który już nie żyje. Przez którego śmierć tak bardzo cierpiał Harry. Przez którego śmierć się okaleczał. Tomlinson cholernie mu współczuł. Zaczął dokładnie oglądać każdą fotografię, przy której zawsze widniał mały dopisek. ,,Jesteś jak książka, pisana językiem, którego nie mogę rozszyfrować.* - Twój Luke '' Myśl, że Harry stracił osobę, na której zależało mu tak bardzo, całkowicie łamała szatynowi serce. To tak, jakby Louis stracił jego. Był dla niego kimś, kto pomógł mu się przebić. Nie tylko w miłości, mając na myśli pocałunek, ale również w życiu. To właśnie dzięki temu chłopakowi zaczął z niego korzystać. Słysząc, że odgłosy wody ucichły, co oznaczało, że Harry niedługo wróci do pokoju, Louis zamknął album, z powrotem odkładając go na półkę. Z pomiędzy jego stron wypadła mała, złożona na pół kartka. Chłopak szybko podniósł ją, wcisnął do kieszeni i wrócił na swoje wcześniej zajęte miejsce na łóżku. Drzwi otworzyły się, a po chwili pojawiła się w nich sylwetka Harry'ego. Jego włosy ociekały jeszcze wodą a dresy luźno zwisały na jego wąskich biodrach, wyglądając tak, jakby miały za chwilę z nich spaść. Wilgotny ręcznik przemoczył kawałek opinającego mięśnie t-shirt'u, a słodki uśmiech pojawił się na jego twarzy. Wyglądał idealnie. Dłoń Harry'ego gestem pokazała starszemu łazienkę. Ten poszedł w jej kierunku, zamykając drzwi na klucz i wyciągając kawałek papieru ze spodni zaczął oczami śledzić słowa z takim zapałem, jakby była to jakaś tajemnica. Po tym, co wyczytał, wiedział, iż był to jakiś dokument dotyczący operacji. Operacji zakończonej fiaskiem. Operacji w której zginął człowiek. Cała ta historia była straszna. Louis z przerażeniem czytał kolejne wykazy, a serce biło mu co raz szybciej, kiedy kojarzył se sobą poszczególne fakty. ,,On umarł, dwa lata temu. Lekarz był nie do końca trzeźwy podczas operacji na serce.''
-Bo jeśli mam z kimś dzielić moje łóżko, nawet na jedną noc, to tylko z Lou...-szepnął, powodując u Zayna wielkie oczy. Chyba nie spodziewał się tego, że chłopak podda się tak łatwo. Louis wstrzymał oddech, jakby z obawą, że gdy znów zacznie oddychać, wszystko okaże się tylko pięknym snem lub fikcją utworzoną w jego wyobraźni. -W takim razie będziesz zawiedziony, bo jeszcze kilka dni temu Tommo uparcie twierdził że jesteś dla niego tylko przyjacielem- Mulat wysunął do przodu dolną wagę. Harry zacisnął usta w wąską linie walcząc że słowami chwilę wcześniej wypowiedzianymi przez jego kuzyna. Wyglądał na...smutnego? Louis nie potrafił do końca rozszyfrować wyrazu jego twarzy, jednak widok Loczka go bez tego słodkiego uśmiechu na ustach oraz dołeczków w policzkach całkowicie łamał mu serce. Jego dłoń odruchowo powędrował w stronę dłoni Harry'ego, przez krótką chwilę mając zamiar ją złapać, przekazując tym samym wiadomość, że Zayn to idiota. Przemyśla jeszcze raz całą sytuację, stwierdzając, że nieco się zapędził, i jak poparzony cofnął rękę, przypadkowo lekko muskając palcami bok bruneta. Wbił wzrok w ziemię jakby całą ta sytuacja nie miała miejsca, modląc się, aby jego przyjaciel nie domyślił się o jego zamiarach. Harry jednak nie miał problemu z rozszyfrowaniem ludzi- od razu zrozumiał to, co chciał zrobić Louis. Kącik jego ust uniósł się do góry, a dłoń oszukała rękę Tomlinsona, splatając ich palce razem. Szatyn zdziwiony spojrzał w kierunku Harry'ego, puszczającego mu oczko i uśmiechającego się ciepło. Malik obserwował całe zdarzenie z oddali. Wyglądali na szczęśliwą, kochającą się parę. Nie chciał jednak wspomnieć im o tym, z obawy, że znów wrócą do relacji czysto-przyjacielskich.
'Słowa Harry'ego odbijały się echem w jego głowie.'
'Ojciec Louisa był lekarzem. '
'Do tego był kariologiem.'
'Lubił wypić.'
'Był mordercą.'
Oczy Louisa natychmiastowo zjechały w dolny róg kartki, na którym powinien widnieć podpis lekarza.
No właśnie. Powinien, ponieważ pole było puste, a a nazwiska brakowało.
Zupełnie jak poczucia świadomości o otaczającym Louisa świecie...
---------------------------------
wielki powrót C: - przepraszam, że tak długo to trwało, ale wakacje mi się przedłużyły, także macie w zamian więcej Larry feels ;3
wgl, rozdział dłuższy i sądzę, że ciekawszy.
Mam nadzieję, że się spodoba, bo szczerze mówiąc ja jestem z niego w miarę zadowolona ;D
następny rozdział w niedzielę.
Musicie mnie zrozumieć, bo mam sporo nauki nawet w wakacje >.<
jestem nominowana do projektu z fizyki i matmy ;-;
Kocham Was! ♥
Louis jest mężczyzną pragnącym opuszczenia rodzinnej miejscowości bardziej niż czegokolwiek. Harry jest jeszcze zwykłym chłopakiem ,który najzwyczajniej w świecie chce zacząć żyć od nowa. Oboje byli świadkami czegoś ,dzięki czemu już nic nie będzie takie jak kiedyś. Oboje nie wierzyli ,że kiedykolwiek będą jeszcze szczęśliwi. Dwa miesiące ,aby pokochać. Dwa zupełnie różne charaktery. Dwie osoby ,pragnące miłości. Jedna podróż, która odmieniła wszystko.
wtorek, 27 sierpnia 2013
rozdział VII
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Misiaku dziękujemy <3 <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńCudowne *.* OMG ! To jest piekne i teraz zaczyna sie robic tajemnicze ... OMB !! Kocham te opowiadanie *.* Mam nadzieje ze sie dobrze skonczy ;** Pisz dalej /By Sara
OdpowiedzUsuń1.Czyli Ojciec Lou zabił Jego przyjaciela/chłopaka?! :o Nigdy bym się nie domyśliła, to straszne...
OdpowiedzUsuń2.Dziękuję za rozdział i momenty Larry'ego ;**
3.CZEKAM DO NIEDZIELI. ♥♥♥
jej!zaje*iste! <3
OdpowiedzUsuńAww...Boże jest świetny..Skakałam z radości gdy przeczytała,że Lou zrobił pierwszy krok w stronę Harr'ego i w końcu go pocałował.Czekam na następny....:D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie. http://mojeopowiadanieo-1d.blogspot.com/
http://5letni.blogspot.com/
wielbięę. !!!!!!!!!! < 33333333333 *_______*
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, czekam na nexta
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy! W oczekiwaniu na kolejny rozdział <3
OdpowiedzUsuńNajlepszy rozdział jak do tej pory ;)
OdpowiedzUsuńFajny i już. Uwielbiam jak Zenuś dowala chłopakom , nabija się z nich i udaje głupka. Strasznie mnie to bawi. Fajnie się czyta. Larry boski, niewinny, słodziutki . Wyczuwam jednak coś smutnego koniec o tym świadczy. Dużo Larrego proszę. Starsza młodzież.
OdpowiedzUsuń1)Zayn powala mnie na kolana xD
OdpowiedzUsuń2)Larry moments *-*
3)Co do ch*ja?!?!?! Tu mnie dziewczyno naprawdę, Naprawdę, NAPRAWDĘ zaskoczyłaś 0.o
świetny :) nie mogę doczekać się kolejnego ;)
OdpowiedzUsuńWreszcie !!! :D Kocham too :* <3
OdpowiedzUsuńwarto bylo tyle czekac, rozdzial super! w koncyu doczekalam sie tego na co od poczatku czekalam. Dziekuje tez ze w konu dowiedzialam dlaczego hazz okaleczal sie z powodu ojca louisa ;( to takie smutne... a skad wzielas tego luka? od poczatku sie zastanawiam okogo moze chodzic ale nie wiem... to ktos kogo hazza zna czy sb go wymyslilas? czekam do niedzieli,to jutro ;)
OdpowiedzUsuń